Jak można podsumować rok w bocheńskim urzędzie?
Negatywnie. Nowa pani burmistrz obejmując urząd nie spełniała podstawowych wymagań na to stanowisko. Gdyby składała CV i przechodziła standardową procedurę zatrudnienia, z rozmową kwalifikacyjną na czele, nikt rozsądny by jej do pracy na to stanowisko nie przyjął.
Załóżmy, że Bochnia nadal jest miastem królewskim i król, jako właściciel miasta, ogłasił (rok temu) konkurs na stanowisko burmistrza w Bochni. Podaje termin składania ofert. Zbiera się Komisja Królewska, której celem jest wyłonienie najbardziej kompetentnego kandydata. Koperta z ofertą pracy w Urzędzie obecnej pani burmistrz zostaje otwarta i co w niej czytamy?
Wyksztalcenie wyższe - specjalizacja psycholog (specjalizacja idealna i konieczna na stanowisku burmistrza 😉)
Doświadczenie w pracy w samorządzie: – zerowe.
Doświadczenie w zarządzaniu dużą instytucją publiczną: – zerowe.
Doświadczenie w zarządzaniu firmą – jest. Długi i bankructwo.
Praca na rzecz środowiska bocheńskiego: - organizacja imprez, publikacje, wykłady, itp.: - zerowe.
Przynajmniej jeden język obcy biegle: – zero.
Przynależność partyjna: Platforma Obywatelska – partia działająca na rzecz Unii Europejskiej i interesu Niemiec.
Majątek (majątek urzędników jest jawny) - przynajmniej cześć zapisana przez byłego partnera. (Źródło – publiczne oświadczenie byłego partnera).
Pomysły na Bochnię – „Przyspieszenie”
Te dane już by wystarczyły by każdy poważny pracodawca, a tym bardziej Komisja Królewska, wyrzuciła takie CV do najbliższego kosza. ALE NIE W USTROJU D.POKRATYCZNYM! Tu, podczas ostatnich wyborów oświecona część mieszkańców okazała się być szczególnie hojna. Postanowili wybrać na to odpowiedzialne stanowisko osobę o takich zerowych praktycznie kwalifikacjach. Z publicznych pieniędzy (naszych podatków), zainwestowali w edukację nowej pani burmistrz. Ostatni więc rok nowa pani burmistrz uczyła się urzędu i zarządzania miastem. Najlepszym chyba tego przykładem było to, że przez długi czas podczas sesji miejskich nie odpowiadała na żadne pytania radnych osobiście, mimo, że po tak pewnych siebie zapewnieniach o swojej kompetencji podczas kampanii wyborczej, na prawdę wypadałoby przynajmniej na jedno. Na pytania odpowiadali, czasami z trzęsącym się głosem, zastępcy czy pracownicy urzędu. Teraz jest lepiej. Po roku wypada już coś odpowiedzieć. Czy czegoś nowa pani burmistrz się nauczyła? Tego jeszcze nie wiemy. To pokażą dopiero przyszłe lata. Na razie zdobywa doświadczenie uczestnicząc przez cały rok w standardowych obowiązkach burmistrza spotykania się z różnymi inwestorami, bywając na wielu spotkaniach, akademiach szkolnych, imprezach czy państwowych świętach, przecinając wstęgi, rozdając lizaki na chodniku, kontynuując inwestycje zaczęte jeszcze przed wyborami itp. Zapewne w nadziei by w urzędzie nic złego się nie stało zatrudniony został bardziej doświadczony kolega partyjny z Krakowa, dla którego stworzono dodatkowe, dobrze płatne z naszych podatków, stanowisko. Inwestycje jakie zostały wymienione przez panią burmistrz we wczorajszym wystąpieniu to oczywiście inwestycje ważne ale podstawowe. Każdy burmistrz by je wdrażał. Budowa czy remont parkingów czy chodników, nowa droga, budowa żłobka, dodatkowy monitoring, kwiatki na Rynku czy wysprzątany chodnik to sprawy bieżące nad którymi pracuje się praktycznie w każdym urzędzie w Polsce. Wszyscy poprzedni burmistrzowie robili te same lub podobne rzeczy. Kwalifikowanie takich zadań jako „przyspieszenie w Bochni” można wstawić do kategorii „pożartujmy przy grillu”. Wydarzenia kulturalne czy sportowe także mają miejsce niezależnie jaki burmistrz jest u władzy i jest to raczej zasługa poszczególnych prezesów czy dyrektorów. Jak na buńczuczne zapowiedzi „przyspieszenia” czyli w domyśle strategii dynamicznego rozwoju Bochni, spektakularnych pomysłów czy rewolucyjnych inwestycji wypada to bardzo blado. Wpisuje się raczej w standardową demokratyczną procedurę lania kitu wyborcom podczas kampanii. Nawet sztandarowy punkt PO zadrzewienia rynkowej „betonozy” nie został w pełni zrealizowany. O zgrozo, przywieziono kilka drzewek w tak krytykowanych niedawno doniczkach – ale na szczęście. Czasami im urzędnicy mniej robią – tym lepiej. Im mniej naobiecywanych głupot realizują – tym lepiej.
W Bochni nie pojawiła się żadna duża firma, która zaczęłaby płacić dodatkowe podatki na rzecz miasta. Nie ma przełomu turystycznego. Turyści jak zawsze przyjeżdżają do kopalni, raczej nie do Bochni. Bochnia w dużej części żyje z dotacji, które raz uda się zdobyć raz nie. Przez palce niedoświadczonych urzędników przeleciało w ostatnim roku kilka milionów złotych, których się już nie odzyska. Bochnia przy okazji straciła zaufanie jako wiarygodny partner.
Ostatni rok nazwałbym po prostu inwestycją wyborców Platformy w edukację nowej pani burmistrz na nowym stanowisku z publicznych podatków. Edukacja i zdobywanie doświadczenia trwa. Na razie Bochnia nie przyspiesza. Mieliśmy kilka skandali – tworzenie nowych, niepotrzebnych stanowisk, zatrudnianie kolegi partyjnego z Krakowa, kupowanie drogich samochodów, strata części dotacji … ale za to mieszkańcy mieli dużo emocji z powodu wyjścia na jaw prywatnych spraw pani burmistrz, barwnie przedstawionych publicznie przez byłego partnera. Generalnie strata czasu i pieniędzy. Może się bowiem okazać, że kiedy obecna pani burmistrz nabierze wiedzy i doświadczenia oraz przyjdą jej do głowy dobre pomysły, podczas przyszłych wyborów straci stanowisko. I cała edukacja pójdzie w komin.
Paweł Wieciech
LINK do materiału Urzędu MIasta - TUTAJ
FOTO: Youtube, UM Bochnia