Kategoria: Bochnia - wydarzenia
Opublikowano: 2012-11-12 14:22:15 przez system

Sąd zmusza do jawności zarząd Spółdzielni

24 października przed Sądem Okręgowym w Tarnowie, II Wydział Karny zapadł wyrok przeciwko prezesowi i jego zastępczyni Bocheńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Sędzina Agnieszka Sadecka podtrzymała wcześniejszy wyrok sądu bocheńskiego w tej sprawie. Chodziło o odmowę udostępnienia dokumentów finansowych jednemu z członków Spółdzielni.

Idea spółdzielczości wypływa z najdosłowniej pojętych zasad demokracji. Zakłada równość wszystkich członków tak co do obciążeń finansowych jak i praw. Spółdzielca, wpłacając jakąś sumę na wspólną rzecz (w tym wypadku – czynsz za spółdzielcze mieszkanie) staje się równocześnie współwłaścicielem majątku, a dla administracji spółdzielni również pracodawcą. Przez dziesięciolecia komunizmu ten demokratyczny system został jednak doszczętnie wypaczony. Spółdzielca strącił swoje dumne prawa a dla administracji stał się zwykłym, często uciążliwym petentem.

Ostatnie lata przyzwyczaiły nas do jawności życia publicznego, również, a może przede wszystkim, w kwestiach finansowych. Niestety, ta jawność działań z trudem toruje sobie drogę w polskich spółdzielniach mieszkaniowych. Doświadczył tego Jan Szeląg, członek BSM, wielokrotnie zasiadający w jej radzie nadzorczej, a na przełomie 2009/2010 – prezes tej Rady. Oto wraz z grupą innych spółdzielców we wrześniu ubiegłego roku wystąpili do zarządu Spółdzielni o dokumenty finansowe. Interesowały ich zwłaszcza nagrody dla pracowników administracji oraz wynagrodzenie radcy prawnego. Spotkali się z odmową, przy czym zarząd powołał się na ustawę o ochronie danych osobowych. Podobne stanowisko zajęła rada nadzorcza Spółdzielni i, co ciekawe, policja, która odmówiła ukarania winnych zatajenia informacji. Sprawa trafiła do sądu w Bochni.

Okazało się, że nawet wobec Temidy zarząd bardzo jest przejęty koniecznością strzeżenia danych osobowych. Na żądanie bowiem przewodniczącego składu sędziowskiego dostarczono sporne dokumenty ale… z wyczernionymi danymi. Sędzia Marcin Hebda zażądał wówczas pełnej dokumentacji w trybie natychmiastowym.

Sąd uznał, że odmowa udzielenia dokumentów jest sprzeczna z art. 8 pkt. 1 ustawy o spółdzielczości. Jak czytamy w uzasadnieniu wyroku: "Unormowania przewidziane w art. 8 pkt 1 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych stanowi wynikający z członkostwa przywilej sprawowania kontroli wewnętrznej, niezależny od organu spółdzielni, jakim jest rada nadzorcza". Innymi słowy – każdy członek spółdzielni ma prawo do pełnego wglądu w dokumentację spółdzielni bowiem „uprawnienie do żądania powyższych dokumentów wynika wprost z członkostwa(…) i trwa dopóki żądający jest członkiem spółdzielni”.

Okazuje się zatem, że konieczność ochrony danych osobowych nie może być zasłoną dymną dla administracji spółdzielni i uniemożliwiać społeczną kontrolę. Inna rzecz to użytek, jaki się później robi z pozyskanych informacji i danych osobowych. W sposób oczywisty nie może on być sprzeczny z prawem.

Bocheński sąd na rozprawie 10 lipca tego roku ukarał obydwoje obwinionych za to, że działając wspólnie i w porozumieniu złamali przepisy wynikające z prawa spółdzielczego. Skazał ich na kilkusetzłotowe grzywny i pokrycie kosztów. Od tego wyroku obwinieni się odwołali do sądu wyższej instancji, twierdząc, że w chwili podejmowania decyzji o niewydawaniu dokumentów pozostawali w błędzie. Tarnowski sąd nie podzielił tego stanowiska obrońcy obwinionych jak również jego przekonania, że zasądzona kara jest niewspółmiernie wysoka do stopnia zawinienia. Podtrzymał wyrok sądu I instancji, i dodatkowo obciążył oboje obwinionych kosztami postępowania w instancji odwoławczej.

Jak twierdzą spółdzielcy, po tym wyroku znacznie łatwiej jest uzyskać w administracji Spółdzielni Mieszkaniowej jakiekolwiek dokumenty.

eb