Kategoria: Felietony / opinie
Opublikowano: 2015-10-23 23:45:51 przez system

Wybierzmy… Bochnię

Różne siły obiecują sobie zrealizowanie różnych celów w związku z wyborami 25 października. Jedni chcą zdobycia władzy, drudzy kurczowo się przy niej trzymają. Nas jednak, mieszkańców Bochni i całego powiatu powinien absorbować cel całkiem przyziemny - doczekanie się własnego przedstawiciela w najwyższym organie władzy w kraju -czyli w Sejmie RP.

Ktoś może takie hasło nazwać archaizmem lub minimalizmem - czemu od razu nie chcieć więcej? Bądźmy jednak realistami: w obecnej sytuacji to wszystko na co, na razie, Bocheńszczyznę stać. Wytworzyła się bowiem taka przedziwna sytuacja, że stutysięczny powiat bocheński znalazł się w swoistych "kleszczach", w które wzięły nas powiaty ościenne: wielicki, brzeski, ostatnio nawet proszowicki. To z tamtych terenów płyną obficie kadry, zasilające parlament, sejmik wojewódzki i inne postaci władzy, gdy my tymczasem staliśmy się dostarczycielami głosów, którymi karmią się inni. Doszło zatem do sytuacji, że ostatniego posła mieliśmy do 2001, a radnego sejmiku do 2002 roku. Od tamtego czasu istna posucha.

Dlaczego "nasz człowiek w Warszawie" jest tak potrzebny nikogo, kto choć trochę interesuje się polityką, przekonywać nie trzeba - od lat panuje w Polsce system klientelistyczny. Polega z grubsza na tym, że prawdziwe frukta, naprawdę wielkie pieniądze nie są we władaniu lokalnych samorządów, ale ich dystrybucja idzie z góry - poprzez środki unijne bądź rządowe. Ktoś te środka rozdziela, ale ktoś inny zabiega o taki a nie inny ich podział. I nie czarujmy się, że ten system szybko zniknie - on trwa, bo jest wygodny dla jakże wielu środowisk.

Dlatego nie dziwmy się, że nasi sąsiedzi skwapliwie pilnują, by Bochnia nie "wybiła się na niepodległość", by nie było nikogo, kto będzie naszych spraw pilnować u góry - im mniej skapnie dla nas, tym więcej dla nich. I ten egoizm ma charakter ponadpartyjny - tu w pierwszym rzędzie nie liczy się lojalność względem środowiska politycznego, ale lokalnego, bo źle reprezentującego "teren" posła wyborcy skreślą przy najbliższej okazji, czytaj - wyborach.

Tracimy więc dystans do czołówki, omijają nas różne, ważne inwestycje, bo zwyczajnie nie ma kto za nimi lobbować. Gdybyśmy pilnowali swoich spraw na początku XXI wieku, zachowali ciągłość parlamentarnej reprezentacji regionu, dzisiaj bylibyśmy w zupełnie innym miejscu. Ale jest jak jest i nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Stajemy przed kolejną, może ostatnią szansą, by tę niekorzystną tendencję zmienić. Musimy dobrze użyć swego oręża, czyli kartki wyborczej i postawić na tego jedynego, który ma największe szanse przebić się na Wiejską. Zawiedziemy wszystkich, którzy liczą, że wskażemy, kto to ma być według nas - ludzie mają swój rozum i sami wiedzą najlepiej, czyje kompetencje plus szanse jego partii dają mu największe atuty w tym wyścigu. Liczymy, że dokonają mądrego wyboru.

Przeciwnik nie spał przez całą kampanię. Bocheńszczyzna dosłownie obwieszona jest podobiznami kandydatów z Brzeska, Krakowa, Wieliczki, Proszowic, Tarnowa czy Dąbrowy Tarnowskiej. Oni przyszli na łów, łowić nasze głosy. Nie dajmy się skusić. Wybierzmy Bochnię.