Kategoria: Foto - wideo
Opublikowano: 2014-12-25 02:00:42 przez system

"Jestem dumny z racji bycia bochnianinem" - relacja z Litwy S. Dębosza

Po raz kolejny, już 23 w historii, grupa „Świętych Mikołajów” z Bochni i Tarnowa ruszyła w podróż na Litwę, by wręczyć dzieciom prezenty, które udało się zebrać dzięki pomocy ludzi dobrej woli.

O kolejnej wyprawie, nad którą patronat medialny roztoczył nasz portal, opowiada osobiście p. Stanisław Dębosz: „Tym razem paczki świąteczne dotarły do dzieci w polskich szkołach w Lendwarowie, Duksztach, Trokach, Rzeszy, Rakańcach oraz do polskich rodzin w Postawkach, mieszkających niedaleko granicy z Białorusią. Żywność meble oraz środki sanitarne trafiły do Hospicjum w Wilnie i Polskiego Domu Dziecka w Podbrodziu.

Choć jeździmy tam od lat, nie można stwierdzić, że sytuacja Polaków mieszkających pod Wilnem znacząco się poprawiła. Oczywiście, dużo ciemnych i ponurych plam wypełniliśmy jasnymi barwami, życzliwym uśmiechem i radością, ale wciąż wiele pozostaje do zrobienia. Oni wciąż nas potrzebują. Tym razem pomoc dotarła głównie dla najmłodszych, od małych dzieci śpiących w przedszkolach po większe, ze szkół i domów dziecka. Byliśmy w wielu miejscach, gdzie od lat mieszka bieda, gdzie polskość i chęć bycia Polakiem jest po cichu tłumiona, wymazywana. Dostarczaliśmy reklamówki pełne prezentów, chemii oraz odzieży. W takich miejscach człowiek zawsze się z całego serca wzrusza, kiedy widzi radość, uśmiech na tak wielu młodych twarzach, słyszy słowo „dziękuje”, a wszystko to dzięki całej masie rzeczy. które dla nas są tak zwyczajne, tak banalne, łatwo dostępne, a dla dzieci tam mieszkających jest to prawdziwy skarb, coś czego czasem nawet nigdy nie miały.

To wzruszenie jest tak samo szczere jak ich niepohamowana radość, że ktoś o nich pamięta, świadomość że nie są sami, świadomość bycia dumnym z tej polskości, która bije w ich sercach. I nadzieja na lepsze jutro. Pojechaliśmy również do Postawek i Podbrodzia. Pierwsza miejscowość to kilka domów, na pierwszy rzut oka tak lichych, tak kruchych, że wydaje się, iż pierwszy podmuch wiatru mógłby je ponieść wysoko do nieba. To miasteczko zapomniane przez Litwę, ale nie zapomniane przez nas. Tutaj każdy coś dostał, każdy się ucieszył i dziękował. Prosił, żebyśmy zostali i porozmawiali po polsku. To ludzie, którzy często sami niewiele mają, ale oddali by ostatnią rzecz, by się jakoś odwdzięczyć.

Na samym końcu pojechaliśmy do domu dziecka w Podbrodziu. Gdy nasz samochód podjechał pod budynek, w każdym oknie co chwila pojawiała się jakaś twarz, na początku niepewna, wstydliwa i ciekawa, by po chwili zajaśnieć skromnym uśmiechem i ręką wyciągniętą do machania. Ostatnie ciężkie pudła, ostatnie pełne worki zostawiliśmy tam, gdzie los nie oszczędzał dzieci od najmłodszych lat życia. Życia, które znają tylko w tej wersji. Bez rodziców, bez miłości, bez nadziei i szans na zmiany. Niech chociaż te prezenty, które Państwo przynieśliście, będą dla nich płomyczkiem nadziei, cieniem szansy na to, by to, co wydaje się utracone, można w jakiś sposób zdobyć, ciężką walką i naszym skromnym zaangażowaniem. Wyjeżdżając z Litwy cieszyliśmy się, mogąc zostawić tak wiele tak niewielu. Myślę jednak, że każdy z nas czuł pewien niedosyt, że to nie wszystko, że można się postarać i następnym razem zrobić więcej. Każda nasza podróż to kropla w morzu ich potrzeb, ale dzięki Waszej pomocy, Waszej chęci zaangażowania, dołożenia swojej jednej cegłówki, dzięki której budujemy w ludziach zaufanie, wypełniamy ich szczęściem, miłością, otaczamy radością i pomocna dłonią. To solidna konstrukcja, jednak pełno w niej jeszcze dziur, potrzebujących wypełnienia. Wiemy, że z Waszą pomocą to się uda. Dzięki nam wszystkim coraz większe obszary szarości wypełnimy paletą kolorów.

I ostatnie słowa na koniec, ale najważniejsze. Wieziemy od Polaków na Litwie skarb: ich wdzięczność i podziękowania. Wdzięczni są bardzo tym dalekim, obcym ludziom, którzy zdecydowali się podzielić się tym, co sami maja czasami też bardzo mało. Słowa „dziękuję”, „Bóg zapłać” w pięknej wileńskiej (śpiewnej) polszczyźnie ciągle mamy w uszach i chcemy przekazać Wam wszystkim, którzy pomagacie. Dzięki Wam święta w polskich rodzinach na Litwie będą weselsze. Jadąc na Litwę czuję dumę z tego, że urodziłem się i mieszkam w Bochni - wśród tak wspaniałych i ofiarnych ludzi. Osobiście za wszystko serdecznie dziękuję” – kończy swą opowieść pan Stanisław.