Kategoria: Kultura
Opublikowano: 2017-08-20 19:59:23 przez system

Handel jest teatrem, aktorami ludzie

Kolejna odsłona Muzealnej Akademii Historycznej

Od kiedy targi w Bochni odbywają się w czwartek? Ile konnych zaprzęgów przyjeżdżało wtedy do miasta w roku 1929? Ile w Bochni przedwojennej było aptek? Gdzie znajdował się sklep spożywczy Jana Michnika? A gdzie był parking dla chłopskich furmanek? Dlaczego małżonki krakowskich kolejarzy przyjeżdżały na zakupy do Bochni? Na te i wiele innych pytań poznaliśmy odpowiedź dzięki Janowi Flaszy, który w ostatni piątek mówił o bocheńskim handlu w ostatnich 200 latach, w ramach Muzealnej Akademii Historycznej 2017.

Parking furmanekDyrektor Muzeum porównał handel do teatru. A jeśli teatr to – scena. Był nią bardzo długo bocheński Rynek Główny. Ale miał też handlowy spektakl sceny pomniejsze, jak choćby ulicę Białą, gdzie sprzedawano nabiał czy plac św. Kingi, gdzie tuż pod kościołem uścianie rozkładali warkocze swojej cebuli czy worki z fasolą.
(Nawiasem, Uście Solne jako jedno z 4 miast dawnego powiatu bocheńskiego miało również swój targ,podobnie jak Niepołomice czy Nowy Wiśnicz).

Właściwie nie było w centrum Bochni takiej ulicy, gdzie w dzień czwartkowy nie odbywały się transakcje. Ale życie targowe koncentrowało się na Rynku, z ponad 200 straganami i 900 sprzedającymi. Jak zauważył mówca, dzień targowy był dla danych mieszkańców swoistą odskocznią od codzienności, często szarej i naznaczonej beznadzieją biedy. Tu spotykano się towarzysko, zawierano znajomości, słuchało wieści ze świata i plotek. Był więc nasz Rynek trochę jak XIX wieczny salon a trochę jak XXI - wieczny – facebook. Nie brakło nawet muzyki, a to za sprawą kataryniarza, chodzącego, a jakże! z nieodzowną papugą, która chętnym wyciągała losy.

Ludzi byli aktorami w tym handlowym teatrze, z podziałem ról na kupujących i sprzedających, z całym systemem gestów i zachowań,Początek XX w., chłopi przy pracy. Po prawej - Plac Gazaris jak choćby przybijanie „piątki” kiedy doszło się do porozumienia czy opijaniem transakcji. Do porozumienia, bo przecież nie było czegoś takiego jak ceny stałe, do konsensusu dochodziło się drogą targowania.

Wykład Jana Flaszy był bogato ilustrowany zdjęciami. O jednym trzeba wspomnieć koniecznie: na Rynku rząd kramów, a niejako za plecami handlarzy – rząd sklepików w bocheńskich kamienicach. Dwa światy równoległe ale przenikające się. Stopniowo sklepy, nie tylko w Bochni, wzięły górę nad handlem „pod chmurką”, choć jego resztki ciągle się utrzymują, również w czwartki. Teraz ten teatrzyk przenosi się coraz bardziej do internetu, ale to już temat na inną opowieść.

eb