Kategoria: Kultura
Opublikowano: 2016-09-03 23:59:46 przez system

"Quo vadis" na Plantach

Młodzi ludzie w rzymskich togach, wizerunki Wiecznego Miasta na ekranie, winogrona, oliwki, wędzone ryby i ser serwowane widzom - na kilka godzin w sobotni (3 IX) wieczór bocheńskie Planty Salinarne zamieniły się w Rzym za czasów cesarza Nerona.

A wszystko to za przyczyną kolejnej edycji Narodowego Czytania, w którym nasze miasto konsekwentnie uczestniczy od lat, wypracowując swój specyficzny styl. Słowo czytane pozostaje nadrzędne, ale liczy się także obraz, stąd na przykład scenki rodzajowe, które wspaniale komponują się w jedną całość z przekazem płynacym od lektorów.

W tym roku było ich siedemnastu, bowiem tyle urywków z uhonorowanej Noblem powieści Henryka Sienkiewicza wybrała dyrektor bocheńskiej Biblioteki Dorota Rzepka. Na nowo zebrani goście i uczestnicy mogli przypomnieć sobie dzieje Petroniusza, Winicjusza, Ligii, Chilona i Ursusa w pławiącym się w przepychu i dekadencji Rzymie.

Rozpoczął starosta bocheński Ludwik Węgrzyn, a po nim kolejno fragmenty "Quo vadis" czytali:
- burmistrz Stefan Kolawiński
- Robert Jawor ze Straży Miejskiej
- Mariusz Dymura - komendant powiatowy Policji
- Anna Wojakiewicz - sekretarz powiatu
- Anna Kocot-Maciuszek - dyrektor MDK
- Marek Maciuszek z Urzędu Miasta
- Andrzej Krasoń - asystent posła W. Bernackiego
- ks. prałat Jan Nowakowski
- Mariusz Zając - radny powiatowy
- Bogumiła Sroka-Barbach z Gimnazjum nr 1
- Robert Żelichowski - radny miejski
- ks. Marek Mierzyński z parafii św. Mikołaja
- Barbara Szołdrowska z Biblioteki Pedagogicznej
- Celina Kamionka - radna miejska
- Bernadeta Macheta z Biblioteki

Każdy, kto przyniósł ze sobą egzemplarz książki, mógł ją ostemplować specjalną pieczęcią, przygotowaną przez kancelarię prezydencką.

O ucztę dla ciała zadbali natomiast nauczycieli i uczniowie z Zespołu Szkół nr 3, którzy przygotowali przekąski dla osób, które w ten wieczór zdecydowały się wyjść z domowych pieleszy i przypomnieć na nowo losy bohaterów książki, która doczekała się aż siedmiu ekranizacji. Niestety, stała to bolączka - tych osób było zdecydowanie za mało jak na miasto tej wielkości, co nasze.

Quo vadis, Bochnio?