Kategoria: Kultura
Opublikowano: 2009-04-17 07:19:54 przez system

Wawel bogatszy o arcydzieła - konferencja prasowa

Rok 2008 był bardzo łaskawy dla najważniejszego z polskich muzeów - Zamku Królewskiego na Wawelu. Mocna złotówka i duże wpływy z biletów pozwoliły na bardzo interesujące zakupy, powiększające wawelskie zbiory. Na wczorajszej konferencji prasowej dziennikarze mieli możność zapoznać się z niektórymi, najcenniejszymi nabytkami AD 2008.

Prof. Jan Ostrowski prezentuje nabytki 2008Dyrektor wawelskiego muzeum, prof. Jan Ostrowski wyjawił, że wydano w sumie 1mln 78 tys. zł i były to w całości środki wypracowane przez Muzeum. Dwa, bardzo cenne XVIII-wieczne malowidła zostały Wawelowi darowane przez ich dotychczasowych właścicieli, państwo Wandę i Jerzego Wrońskich z Krakowa. 58 nowych eksponatów zostanie już wkrótce zaprezentowanych szerokiej publiczności na specjalnie zorganizowanej wystawie.

Mamy przyjemność zapoznać naszych czytelników z tymi, które były prezentowane na konferencji w budynku dyrekcji Zamku Królewskiego. Ubiegłoroczne nabytki można podzielić na dzieła malarskie i dzieła złotnicze. Szczególnie te ostatnie —Sześć kubków Israela Thelotta. Cztery pierwsze zostały kupione na aukcji Christie,s 4 kubki z XVII w., pochodzące z pracowni Israela Thelotta z Augsburga, wydawały się największym powodem do dumy zarówno dyrektora jak i pracowników Wawelu.

Srebrne, złocone w środku, z wypukłymi scenkami rodzajowymi na ściankach kubki powstały w 1680 roku. Było ich 12 — każdy odpowiadał jednemu miesiącowi w roku. Dotychczas w posiadaniu Wawelu były 2 takie kubki, obrazujące październik i grudzień.

Na londyńskiej aukcji Christie’s dokupiono jeszcze 4, odpowiadające 4 pierwszym miesiącom i odpowiednio dekorowane. Naczynia te są niezwykle cenne — jeden kubek kosztuje minimum 30 tys. funtów. Pracownicy Wawelu pragnęliby, rzecz jasna, zgromadzić całą kolekcję 12 srebrnych kubków. Wiadomo, że jeden z nich znajduje się w zbiorach Ermitażu, inny zaś w prywatnych rękach.

Jeśli chodzi o dzieła malarskie to najstarszym, pokazanym na konferencji obrazem, jest namalowany na desce portretPortret Zygmunta III Wazy, olej, deska króla Zygmunta III Wazy z profilu. Powstał w południowych Niemczech ok. 1590 roku.

Zaprezntowano również dwa XIX-wieczne portrety polskiego malarza, Marcina Jabłońskiego, namalowane we Lwowie. Jeden z nich przedstawia młodą kobietę, drugi zaś — mężczyznę w dość dziwacznym stroju. Jest to szlachecki kontusz z haftowanym kołnierzem i... epoletami. Ten nietypowy strój portretowanego stanowi frapującą zagadkę, także dla dyrektora Wawelu i jego podwładnych, którzy o naszej historii, a historii sztuki w szczególności, wiedzą prawie wszystko. Czy kontusz z epoletami był swego rodzaju mundurem austriackiego urzędnika? Czy był to raczej przejaw "neosarmatyzmu", ponownego zainteresowania dla wszystkiego, co szlacheckie w Polsce pod zaborami? Dyrektor Ostrowski apelował do mediów o upowszechnienie tego dzieła Marcina Jabłońskiego z nadzieją, że być może ktoś z czytelników będzie mógł rzucić więcej światła na tę sprawę.

Jerzy Wroński z obrazami, które wraz z żoną podarował Wawelowi Osobną pozycją wśród prezentowanych eksponatów są dwie owalne sceny rodzajowe, pochodzące z pracowni włoskiego malarza Alessandra Magnasco, namalowane pomiędzy 1667 a 1749 rokiem. To właśnie te cenne obrazy zostały sprezentowane Wawelowi przez państwo Wrońskich. Jak się okazało, otrzymali je oni od prof. Mieczysława Gębarowicza, przedwojennego kustosza Ossolineum we Lwowie. W wypowiedzi dla "Czasu Bocheńskiego" Jerzy Wroński przybliżył sylwetkę tego niezwykłego lwowianina, miłośnika sztuki, a przede wszystkim — wielkiego, choć jak to często bywa - niedocenionego przez rodaków Polaka. Prof. Gębarowicz po wojnie świadomie pozostał we Lwowie, mając nadzieję, że będzie mógł strzec zabytków polskiej kultury w tym mieście. Część zbiorów Ossolineum udało mu się przemycić do dzisiejszej Polski z pomocą przesiedleńców, opuszczających wschodnie tereny dawnej Rzeczpospolitej. Sam Mieczysław Gębarowicz był szykanowany przez sowieckie władze. Na szczęście nie wywieziono go na Syberię, ani nie kazano pracować "przy łopacie", ale został zdegradowany do stopnia młodszego pracownika naukowego i przez długi czas zajmował skromne, biblioteczne stanowisko. Wyrzucony na emeryturę za "nieprawomyślne" dzieło naukowe, zmarł w 1984 roku.

Dwa portrety Marcina Jabłońskiego Mężczyzna w zagadkowym kontuszu

eb