Kategoria: Przewodnik krajoznawczy
Opublikowano: 2012-03-09 20:52:25 przez system

Śladami Brodzińskiego w starostwie lipnickim (I)

Historia obecności rodziny Brodzińskich w lipnickim starostwie datuje się od lat 80-tych XVIII wieku, kiedy to Jacek Brodziński zostaje plenipotentem (rządcą) hrabiego Moszyńskiego w majątku Królówka. Właśnie tam, do Królówki kierujemy pierwsze nasze kroki, szukając śladów poety. Tu, w pańskim dworze przyszedł na świat 8 marca 1791 r. późniejszy wielki polski poeta, prekursor romantyzmu w Polsce, Kazimierz Brodziński.

Rodzicami Kazimierza byli Jacek Brodziński, wywodzący się z niezamożnej szlachty oraz Franciszka, z domu Radzikowska, również szlacheckiego pochodzenia. W Królówce przebywał mały Brodziński przez pierwszych parę lat swego dzieciństwa, do roku 1794. W miejscu dworu, w którym się urodził, postawiono w 1891 r., a więc w 100-tną rocznicę urodzin poety drewniany krzyż, upamiętniający to wydarzenie i miejsce. W 1935 r. zastąpiono go nowym, stojącym do dziś.

Dwór stał niedaleko kościoła, na północ od niego. Dworu już nie ma, bo spłonął parę lat później wraz z kilkunastoma okolicznymi wiejskimi chatami. Miejsce to nazwano „dworzyskiem”. Dwór był murowany, toteż gołe, okopcone ściany jeszcze długo straszyły, zwłaszcza nocą w księżycowej poświacie. Brodziński po latach opisze swój pierwszy dom, zapewne na podstawie przekazów ojca, był wówczas zbyt mały, aby były to jego własne spostrzeżenia.

„... Dwór starościński z narożnikami i z ogrodem w jak najprościejszych szpalerach. Po jednej stronie staw obszerny, wokoło którego rozległe trawniki rzędami lip wysadzane; za niemi góry ozdobione rozrzuconymi skałami, drzewami owocowymi wszelkiego rodzaju, a najwięcej zasadzone chmielem, który umajając gęsto zasadzone tyki, całej okolicy postać winnicy nadawał. Na wschód łąka w nizinie, często wodą zalewana, przez którą długie ławki do prostego wiejskiego kościółka prowadziły. Kościółek zaś „... stary, drewniany, otoczony cmentarzem i lipami, oddalony od wsi, na wzgórku, miał postać dziwnie malowniczą...” Jego fundację przypisuje się Zygmuntowi Augustowi w 1563 r. Świątynia po jej rozebraniu została w roku 1986 przeniesiona do odległego o 10 km Rozdziela. Zaraz przy wejściu, przy drzwiach stała kamienna chrzcielnica z piaskowca (z 1580 r.). To przy niej 8 marca 1791r. przyjął Brodziński chrzest i imię Kazimierz Józef. Rodzicami chrzestnymi byli: ówczesny prezes Sądu w Wiśniczu Wicenty Wokurka i Maria Radzikowska, siostra Franciszki Brodzińskiej.

Obok kościoła stała dzwonnica, a w niej dzwon „Jakubus”, który jak pisze poeta w „Wiesławie”: „... pogrzeb piątym pokoleniom głosi...”

Królówka jego lat to wieś z sielanki, przenosi się do niej poeta już jako dojrzały mężczyzna na strofach wspomnianego wcześniej „Wiesława” pisząc: „... A cała wioska jako gród długi w kwitnących sadach niskie strzechy kryje, z których dym kręty ku niebu się wije...” Minęło ponad 200 lat, z pól Królówki zniknął wszechobecny wtedy chmiel, w jego miejsce w krajobrazie pojawiły się łany wikliny, zmieniając tym pejzaż wsi i sposób gospodarowania rolniczą przestrzenią, domy nie mają już strzech jedynie może dym wije się czasami ku niebu.

W 1794 r. 3-letniemu Kaziowi umarła matka, przyszły poeta bardzo przeżył jej śmierć, która spowodowała późniejszą brzemienną w skutkach sierocą jego dolę. Przez całe swoje dalsze życie bardzo odczuwał brak matki, wciąż idealizował jej postać i przywoływał ją w myślach, przychodziła do niego nawet we śnie. Słowo „matka” było dla niego święte. Napisze później: „... Nie miałem matki i ojczyzny. Obiedwie były dla mnie jednym i tym samym ideałem: żadna mię z nich nie wychowała, dla obydwu czułem dług wyższej nad wszystko miłości. ...”

Swojej matce poświęcił też wiersze: „Żal matki” i „Matka i dziecię”.
W połowie XIX w. odwiedził Królówkę szlachcic z pobliskiej Kierlikówki, właściciel tamtejszego majątku, a zarazem prekursor bocheńskiego regionalizmu i krajoznawstwa i poeta w jednej osobie, Józef Nowicki (1812 – 1871). Do Królówki przyjechał, żeby pokłonić się ziemi rodzinnej poety. Mimo, iż dom rodzinny Brodzińskiego rozsypywał się już w gruzy, żywił nadzieję, że chociaż miejsce po nim pozostanie nadal miejscem narodowej czci. Efektem jego wizyty stał się niżej cytowany wiersz:

„Kolebka poety”
W cichej górami zakrytej dolinie,
Gdzie graniczny strumyk wśród pól ornych płynie,
Leży wieś długa – daleko nieznana,
Stara jak Polska – Królówka nazwana,
(....)
Tu słomą kryty chyli się dwór dawny,
I już zeń tynki opadły wapienne,
Gdzie wieszcz Kazimierz dźwięczną nutą sławny,
Niegdyś przed laty ujrzał światło dzienne
Co wśród muz grona, wśród szczęku oręża,
Dla matki Polki wyrastał na męża.

Tysiące ludzi mija skromną wioskę,
Nikt do poety myślą się nie zwróci,
Chociaż nie jedną jego miłą piosnkę
Dziecięciu matka nad kołyską nuci
I jak to nieraz bywało już w świecie
Nikt tu nie pomni o wzniosłym poecie.

Tu z mlekiem piersi matki ukochanej
Wyssał to uczucie co tkwi w jego pieśni,
Ten ogień w duszy miłości oddanej,
Co wszystko wyniósł z dworku tego cieśni,
To serce czyste, co dużo bolało,
Miłością Boga i kraju gorzało.

Żaden Ci pomnik wykuty z kamienia,
Ledwie kościelne powiedzą ci księgi,
Że wśród tej wioski rodzinnego tchnienia,
Wyrosło orlę duchowej potęgi,
Lecz póki plemię nie zginie Polaków,
*Brodziński w sercach żyć będzie rodaków. *

Nie zawiódł się Nowicki na wrażliwości i pamięci Polaków, Brodziński żyje nadal w ich sercach, a już szczególnie wśród jego współziomków. „Wiesław”, napisany w roku 1820 – obraz sielskiego szczęścia i harmonii opiewający podkrakowski folklor, odegrany został na wiejskiej scenie i przez wiejskich aktorów. Plenerowa inscenizacja „Wiesława” w rodzinnej wsi poety pt. „Drama w wiklinie” stała się już stałym elementem kultury ludowej ubogacając tym królewiecką tradycję.
Na miejscowej parafii znajduje się zapis w księdze metrykalnej o udzielonym Kazimierzowi chrzcie. Jedną zaś ze ścian nowego kościoła parafialnego zdobi z brązu wykonana, pamiątkowa tablica z popiersiem, poświęcona poecie rodakowi. Imieniem poety uczczona została też miejscowa Szkoła Podstawowa i Dom Kultury. Po śmierci żony Jacek Brodziński, po 10-cio letnim okresie rządcostwa w królewieckim majątku, przenosi się wraz z dziećmi do

Lipnicy Dolnej

gdzie już teraz samodzielnie dzierżawi starostwo lipnickie. Tu w Lipnicy, aż do roku 1805 kształtowała się osobowość małego Kazimierza Brodzińskiego. Jest to drugi etap jego dzieciństwa, a zarazem i niniejszej „wycieczki” podążającej śladami Brodzińskiego. Brodzińscy zamieszkali w dworku na folwarku w Lipnicy Dolnej, ale nie jest to ten dwór, który dziś możemy podziwiać. Obecny, neoklasycystyczny budynek pałacu (tak go wówczas nazywano) został wzniesiony kilkadziesiąt lat później (w roku 1837) przez Kazimierza Bzowskiego, kolejnego dzierżawcę majątku, a wkrótce nowego jego właściciela.

Trzeba przytoczyć w tym miejscu fragment z pamiętnika Brodzińskiego pt. „Wspomnienia mojej młodości”, w którym opisuje dwór i przestrzeń go otaczającą: „... Dwór, w którym ojciec mój mieszkał leżał w dolinie otoczonej rzeką niewielką, która z góry spadając, za każdym deszczem wzbierała, a po kamienistym łożu z podnóża gór i skał płynąc, szum wielki wydawała. Chaty rozrzucone na górach między sadami, czarujący w jesień dawały widok ku wschodowi. Od dworu była za podwórzem i stawem rozległa łąka, na której mała krynica, zarośnięta krzewem i wzniosłemi ziołami różnej barwy, była siedliskiem ptactwa i motylów. Młyn wodny za tą łąką napełniał łoskotem tę cichą dolinę, a rozległe za nim trawniki rzędami wierzb wysadzone, napełniały się mnóstwem dzieci wiejskich, których piszczałki i śpiewanie rozweselały powabną ciszę owego miejsca. Pobok rozciągały się pasma gór coraz wyższych, a w pogodny ranek wzniesione ku niebu Karpaty zdawały się być granicą ziemi. Droga grzbietem gór idąca (szlak węgierski – przyp. autora), piękny czyniła widok przeciągających wozów. Za polami piękny las jodłowy, który się w nizinie gubił. Po drugiej stronie dworu dwa dęby nadzwyczajnej wielkości panowały całej osadzie. O kilkanaście staj widać na wzniesieniu miasteczko Murowaną Lipnicę, z trzema starożytnymi kościołami ku któremu droga wierzbami wysadzana i ścieżka przez piękną łąkę i cmentarz idąca...”

Drugą żoną Jacka Brodzińskiego została niejaka Anna Fichhauzern, osoba skromna i pokorna z początku, jak pisze o niej pasierb Kazimierz. Wnet jednakże stała się okrutną macochą, demonem zła, cały dom w piekło zamieniając.
Nie można dziwić się małemu Kaziowi, który nie znajdując w domu czułości, a tylko strach i upokorzenia, uciekał z domu tułając się po wsi. Chętnie przebywał za to w wiejskich zagrodach gdzie znajdował zrozumienie i miłe swemu usposobieniu środowisko. Pisze: „... Izba czeladna i chaty wieśniacze to był najczęstszy nasz (z rodzeństwem – przyp. autora) pobyt. ...” Przyzna też, iż był dzieckiem natury: „... Co to za rozkosz była, po ukończonej szkole puścić się z nimi (wiejskimi dziećmi – przyp. autora) między góry i sady... pojeździć na maleńkich konikach prowadzonych na paszę na dalekie dąbrowy, kapać się lub (iść) do lasu i brodzić bosą nogą środkiem piaszczystej krynicy...”

W „Dni Krzyżowe” przyłączał się zaś do procesji, która z modlitwą obchodziła stare, po górach rozrzucone kapliczki i figury. Wykształcony silnie w młodym życiu Brodzińskiego pierwiastek religijny, przewijał się przez całe późniejsze jego życie, wyrażając się między innymi w twórczości, znana jest do dziś jego pieśń kościelna „Upadnij na kolana”. Znaczącą rolę na jego postawę religijną odegrał bł. Szymon z Lipnicy, otoczony kultem w lipnickim środowisku. Pisze, iż pragnął naśladować młodzieńczą postawę Szymona.

Jego widzenie Lipnicy, do której niejednokrotnie we „Wspomnieniach” powraca potwierdza, jak bacznym był obserwatorem otaczających go krajobrazów już od lat dziecięcych. Drogą wysadzaną wierzbami, (o których powyżej) wędrował codziennie Kazimierz Brodziński do miejskiej szkółki, która mieściła się nieopodal farnego kościoła p.w. św. Andrzeja. Lipnicka szkoła elementarna, którą zamknięto w 1772 r. po I-szym rozbiorze Polski, podjęła na nowo nauczanie od roku 1794, między innymi dzięki staraniom Jacka Brodzińskiego, dzierżawcy lipnickiego starostwa. Była to szkoła podstawowego nauczania urządzona na styl austriacki, tzw. szkoła trywialna, niższego stopnia, obejmująca studium trzech przedmiotów. Obecnie w budynku szkoły, zrekonstruowanym w latach 1974-78 mieści się Izba Regionalna. Muzealna ekspozycjam, gromadzona od 1968 r., prezentuje też twórczość Kazimierza Brodzińskiego.

Nauki pobierał tu też jego starszy brat Andrzej. Przyszły poeta wyniósł z kilkuletniego pobytu w lipnickiej szkole prawie wyłącznie złe wspomnienia, o czym pisze po latach: „...Nie znam straszniejszego nauczyciela nad tego, któregośmy mieli... w tej kochanej szkole przez 3 lub 4 lata będąc, prócz pisać i nieco czytać po polsku i po niemiecku, nic więcej się nie nauczyłem...” Ze szkolnych czasów oprócz groźnego profesora (był nim Marcin Dębski) zapamiętał wystrój klasy i moczące się w cebrzyku brzozowe witki, które były dla nauczyciela najważniejszym instrumentem nauki i wychowania.
Szkoły nie lubił również z uwagi na ówczesne rozwarstwienia społeczne, widoczne również wśród dzieci. Uczniami były w większości dzieci lipnickich mieszczan, podkreślające swą wyższość nad resztą dzieci, dzieci wiejskich i wyrażające również swą niechęć do szlacheckiego pochodzenia Brodzińskich.

Mimo marnej edukacji wyniesionej z lipnickiej szkoły zasłynął po latach jako poeta, a szczególnie jako autor sielanki wiejskiej „Wiesław”. Dobra znajomość lipnickiego ludu, wśród którego w dzieciństwie wyrastał i który darzył wielkim sentymentem, pozwoliła Brodzińskiemu przedstawić w tym poemacie atmosferę podkrakowskiej wsi, choć w nieco idealistycznym wizerunku. Z tych czasów zapamiętał szereg zwyczajów wiejskich, a szczególnie obrzędów weselnych, w których niejednokrotnie uczestniczył. Pochwałę ludu zawarł też w innych swoich utworach, takich jak: „Pieśni rolników polskich” czy „Rolnik”.

Niezależnie od złych szkolnych wspomnień z Lipnicy wyniósł też wiele radosnych przeżyć i pamięć krajobrazów, które go otaczały. Znalazło to szczególny wyraz w utworze „Wspomnienia mojej młodości”. Istotnie, już po latach, na stronach swego pamiętnika przywołuje kraj lat dziecinnych. Było to wtedy, gdy stojąc na mogilańskich wzgórzach koło Krakowa, już jako oficer wojsk księcia Józefa Poniatowskiego, spieszących w 1813 r. na pomoc Napoleonowi, sięgał wzrokiem ku wschodowi gdzie „kraj” ten się znajdował.

„... Wy dwa wyniosłe dęby, nad wsią panujące,
Ty strumyku wędrowny po kwiecistej łące
I Wy ciche, jak dawniej - szumiące dziś lasy,
Już was może po wieczne nie zobaczę czasy. ...”

Kazimierz Brodziński w Lipnicy przebywał 10 lat. 21 grudnia 1804 roku, w czasie kiedy pobierał nauki w gimnazjum w Krakowie, umarł mu ojciec (Jacek Brodziński pochowany został na lipnickim cmentarzu). Przerwał więc naukę i pieszo (8 mil) wrócił do Lipnicy. Zaprzyjaźniony z rodziną wieśniak zaprowadził go na grób ojca, a później do Rajbrotu, gdzie osiadła po śmierci męża Anna Brodzińska, jego macocha.

Kolejnym więc etapem wędrówki śladami Kazimierza Brodzińskiego jest

Rajbrot

Brodziński mógł dzierżawić lipnicki folwark tylko dożywotnio, toteż jego żona zmuszona została do jego opuszczenia. W sąsiedniej w stosunku do Lipnicy wsi - Rajbrocie wzięła w arendę majątek ziemski rajbrockiej plebani. Kazimierz pozbawiony wraz ze śmiercią ojca środków do życia, zdał się na łaskę macochy, przebywając u niej przez 9 miesięcy na przełomie 1804/5 roku. Istotnym elementem jego edukacji i kształtowania się osobowości w okresie pobytu w Rajbrocie były częste, a ulubione wycieczki do malowniczej grupy skał położonych na wzgórzu Paprotna, między Lipnicą Górną a Rajbrotem.
W lasach Paprotnej rozpamiętuje także swą sierocą dolę. W cytowanych już wielokrotnie „Wspomnieniach” pisze:
„... póki jeszcze służyła jesienna pora chodziłem w pole i ukryty w gęstwinach układałem rymy...” Tam też zbierała się w święta okoliczna ludność śpiewając religijne i patriotyczne pieśni ku pokrzepieniu serc, z myślą o przyszłości narodu, były to bowiem pierwsze lata trwania dramatu rozbiorów.

„Tu, w czas rozbiorów co nas zniewolił,
kiedy Królestwo starto już z map,
Młody Brodziński do skał się żalił
i romantyzmu przenikał świat”.

W miejscowych społecznościach ale i nie tylko, imię Brodzińskiego jako narodowego poety, bodaj najbardziej rozsławiło owo skalne gniazdo wychodni piaskowcowych, zwane lokalnie „Kamieniami”, do których w młodości wędrował. Doceniając wielki patriotyzm Brodzińskiego, jego umiłowanie rodzinnej ziemi, grupa działaczy bocheńskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego postanowiła nazwać ten skalny zabytek jego imieniem. Pierwotnie (od 1938 r.) rezerwat przyrody, dziś jako pomnik przyrody nieożywionej, są „Kamienie Brodzińskiego” cennym obiektem przyrodniczym i celem turystycznego poznania.

„Brodzińskiego sława na skalne zabytki imię jego przeniosła.
I tkwią w ziemi kamienne cuda – przyrody pomniki, rzucone na szlak pogórskiej przestrzeni”.

Pozbawiony jakiegokolwiek stałego zajęcia i towarzystwa ludzi znajdował spełnienie „w drzewach, ziołach i strumykach, nad któremi czas mój pędziłem”. W Rajbrocie wzbudził się w Brodzińskim głód książki i potrzeba wyrażania swych myśli poprzez poezję. Wykorzystywał też melodie ludowych piosenek układając do nich własne słowa, zastępując nimi rodzime rajbrockie tematy. O samej wsi wspominał na kartkach swego pamiętnika następująco: *„... Wieśniacy Rajbroda różnili się od włościan okolicznych obyczajami, wymową, a nawet strojem zupełnie prawie odmiennym. Liczne chaty rozproszone po dwóch pasmach wzgórzystych, około niespokojnej, często wylewającej rzeki, przez samych tkaczów były zamieszkane. Trzaski warsztatów rozlegały się od świtu do zmierzchu, a wszelkie wzgórza i trawniki pokryte były blichującym się płótnem. Pola mało zasianego, natomiast prawie cała wieś składała się z sadów, w których najwięcej włoskich orzechów. Na małym placu równym, w dolinie, stary drewniany kościółek Marji Pannie poświęcony. ...” *

I tu jak w Królówce, na przestrzeni 200 lat, dokonały się zasadnicze przekształcenia w krajobrazie kulturowym wsi we wszystkich jego wymiarach. Pozostała jedynie te same wzgórza i ta sama rzeka Uszwica, groźna, nieujarzmiona, strasząca co chwilę powodzią. Kończąc w roku 1809 tarnowskie gimnazjum zakończył równocześnie Kazimierz Brodziński swe fizyczne związki z rodzinnymi stronami. Przez karierę żołnierza księcia Józefa Poniatowskiego (lata 1809 – 1813) dotarł w swych męskich latach na wyżyny polskiej literatury. Historia spłatała mu figla, jeden z najbardziej nienawidzących szkoły uczniów, stał się jednym z najsłynniejszych jej absolwentów. Po latach powrócił w progi szkolne w Lipnicy Murowanej, ale już jako jej patron, wzór patriotycznych postaw i umiłowania lokalnej ojczyzny.

Pamiętnik „Wspomnienia mojej młodości”, są swoistym autoportretem poety. Z okresu młodości wyniósł Brodziński bogatą siłę moralną, która ukształtowała jego charakter, umysł i stosunek do przyrody i ludzi. „Wspomnienia” Brodziński zaczął pisać gdy miał 15 lat, będąc uczniem tarnowskiego gimnazjum. „... Dzień 18 czerwca (1806 r.) jest dzisiaj, w którym zacząłem pisać dziennik, a przy zaczęciu go myśleć na upłyniony już wiek począłem...” Początkowo była to forma dziennika, od lat 30-tych (XIX w.) nadał im Brodziński obecną, literacko opracowaną postać. Już jako ojciec ukochanej córki Karusi (Karoliny) kontynuował pisanie „Wspomnień” by w tej postaci przekazać jej historię swego życia. Gdy zmarł (1835 r.), Karusia miała 7 lat.

Nadszedł czas by ożywić imię poety i tę piękną ziemię, na której przyszło Mu się urodzić i spędzić swe dzieciństwo. Wytyczenie szlaku, który wiódłby spod krzyża w Królówce poprzez miejsca jego obecności w Lipnicy i Rajbrocie byłoby swoistym dziękczynieniem naszego środowiska w stosunku do swego wielkiego Syna.
Zakończmy ten esej ostatnimi słowami cytowanego już wiersza – przesłania Józefa Niwickiego „Kolebka poety”.

„... I może kiedyś, gdy minie ten domek,
I miejsce wskażą kamienne nasypy –
Z czcią tu podąży rozczulony ziomek,
Jak szedł do świeżej czarnoleskiej lipy,
Wtedy Królówka będzie bez zawodu,
Miejscem czci świętej polskiego narodu.”

Czesław Anioł