Kategoria: Wywiady
Opublikowano: 2012-03-22 16:42:28 przez system

Katarzyna Mateja: staramy się być dobrzy i to się może nie podobać

Kto jeszcze wystąpi w Bochni, jak rozwija się kultura w mieście, czy gaże dla artystów są jawne i ile będą kosztować koncerty, na jakich umowach pracują instruktorzy, czy pracownicy nadal nie mogą się porozumieć, kto gra życiem prywatnym w urzędniczych potyczkach i czy MDK to nowoczesny impresariat?

Na te i inne tematy przeprowadziliśmy rozmowę z panią Katarzyną Mateją, dyrektor Miejskiego Domu kultury.

O MDK mówi się przez ostatnie miesiące głównie w dwóch kontekstach. Pierwszy jest słyszalny od dawna. Wysoki poziom imprez kulturalnych nie może umknąć niezauważony i bez komentarzy. W większości pozytywnych i wyrażających uznanie za to, że w końcu Bochnia doczekała się imprez z prawdziwego zdarzenia i na wysokim poziomie artystycznym. Drugi jednak wątek to dziwne skumulowanie negatywnych opinii na temat władz tej placówki oraz organizacji i atmosfery w pracy. Chodzi o rzekomy mobbing, rzekomo źle podpisywane umowy, nasilone kontrole, szerzące się tu i ówdzie pogłoski w charakterze zwykłych plotek, wykorzystujące prywatne wątki do jakiś niejasnych rozgrywek personalnych. Mijający rok w działalności Miejskiego Domu Kultury skłonił nas nie tylko do zapytania o to, jak minął ostatni rok, ale także o wspomniane wyżej te jak i inne wątki dotyczące działalności tej placówki. Zapytaliśmy więc dyrektor Katarzynę Mateję jak jej zdaniem wygląda rzeczywistość dotycząca jej działalności i jak funkcjonuje obecnie MDK. Mamy nadzieję, że w dość długiej - niestety - lekturze, odnaleźć będzie można odpowiedzi na większość z nurtujących niektórych pytań.

Czas.pl Minął kolejny rok w działalności Miejskiego Domu Kultury. Nie da się ukryć, że wszyscy mieszkańcy odczuwają inną jakość wydarzeń kulturalnych jakie ostatnio miały miejsce. Jak by pani podsumowała ostatni rok? Co uważa pani za największy sukces, a co się nie do końca udało?
Katarzyna Mateja: przede wszystkim to drugi bardzo ważny i bardzo pracowity rok dla MDK. Udało się zrobić wiele rzeczy, nie tylko nowych, ale także zaszczepić w Bochni pewne wydarzenia, które staną się już tradycją. Myślę tu o koncertach papieskich, które mają miejsce na wiosnę i w okolicach października. Myślę o koncercie noworocznym - który mam nadzieję - na stałe zapisze się w bocheńskim kalendarzu kulturalnym. Myślę o nowych sekcjach, które bardzo prężnie działają i bardzo rozwijają naszą młodzież. Myślę o wystawach i konkursach, o wszystkim na co, jak byśmy popatrzyli do tyłu, to wszystko przybiera inną jakość. Bardzo się cieszę, że wiele rzeczy zostaje zaszczepionych w tym środowisku, ale nie tylko w tym, bo mamy takie modne stwierdzenie, że promocja u nas funkcjonuje do wewnątrz i na zewnątrz, co oznacza, że poza rogatkami miasta zaczyna się mówić, że Bochnia na mapie Małopolski zaczyna być już widocznym ośrodkiem kulturalnym. Jeśli przyjeżdżają do nas gwiazdy to mimowolnie zaczynają o tym mówić na zewnątrz np. Bogusław Kaczyński, będąc gospodarzem w Krynicy będzie opowiadał, że jest u nas hala i że odbywają się tu duże wydarzenia kulturalne, które skupiają wielu melomanów. To na pewno się liczy.

Czy kabarety także na stałe zagoszczą u nas w mieście?
Oczywiście, że tak i bardzo się cieszę, że mogliśmy gościć do tej pory same najlepsze ekipy. Zostaje nam jeszcze kabaret Ani Mru Mru, który wystąpi 22 kwietnia, ale już planujemy zaproszenie kabaretów trochę z „drugiej ligi”, może mniej rozreklamowanych, ale także znanych i popularnych. W listopadzie natomiast chciałbym zaprosić nie kabaret ale już stricte spektakl rozrywkowy – Klimakterium. Czyli połączenie elementów kabaretu ze spektaklem teatralnym. Rozmawialiśmy także z Zenonem Laskowikiem i jeśli nie udałoby się ściągnąć Ani Mru Mru to w kwietniu mielibyśmy spektakl Laskowika. Prowadzimy także rozmowy z Waldemarem Malickim o koncercie noworocznym i myślę, że wszystko przed nami. Niestety, takie rozmowy prowadzi się z bardzo dużym wyprzedzeniem, bo artyści mają bardzo napięte grafiki, dlatego czasami to trwa bardzo długo.
Ale nawiązując do wcześniejszego pytania myślę, że miniony rok był bardzo udany nie tylko jeśli chodzi o wydarzenia kulturalne, ale także w sensie doposażenia MDK. Gdyby ktoś zapytał, co jeszcze można dokupić do MDK, to pozostaje naprawdę niewiele. W naszej filii przy ul. Wojska Polskiego zrobiliśmy remont, wymieniliśmy okna, adoptowaliśmy pomieszczenia, które są wymalowane, zmieniliśmy klatkę schodową, balustrady, wyremontowane są łazienki, po prostu nie mamy się czego wstydzić. Zaadoptowaliśmy budynek tak by spełniał wymogi obecnych czasów i by dzieci różnych sekcji mogły z niego korzystać. Także w głównym budynku dokonano i zakończono szereg inwestycji jak np. zamknięcie modernizacji kina Regis. Trwała ona od paru lat i zaczęła się projektem cyfryzacji kina i bardzo się cieszę, że w końcu podnieśliśmy jakość wyświetlania filmów, a także ich lepszy odbiór. Salę wymalowano a także wymieniono krzesła.

Jak wygląda działalność MDK? Ostatnio wspomniała pani, że przez miesiąc przewija się przez tę instytucję ok. 3,5 tys. młodzieży. Czy można zaobserwować jakiś wzrost zainteresowania kulturą?
Jestem bardzo zadowolona, że w dobie zalewającej nas kultury masowej młodzież jest aktywna w tylu sekcjach. Ale to także przez to, że MDK wyrobił sobie pewną markę, którą tworzy się przez lata. Tworzą ją ludzie, którzy są bardzo dobrze wykształceni, którzy mają bardzo duże doświadczenie i którym, gdy oddaje się swoje dzieci, po prostu się ufa. Rodzice wiedzą, że dzieci nie tylko czują się tu bezpiecznie, ale także mogą realizować swoje hobby i zamiłowania. Przez ostatni okres trzech lat zauważamy, na podstawie sprawozdań, widoczny wzrost w przypływie młodzieży. 3,5 tys. może wydawać się sporo, ale są to dzieci, które 200 godzin tygodniowo spędzają czas w naszych trzech budynkach tj. przy ul. Regis, przy ul. Wojska Polskiego oraz w hali widowiskowo-sportowej. Obecnie mamy ponad 30 sekcji, zatrudniamy 14 instruktorów na umowach cywilno-prawnych, w sumie działa u nas 35 instruktorów. Ten wzrost jest widoczny, gdyż np. w 2009 r. było ich tylko 9, rok później już 11, w roku 2011 - 13, obecnie jest 14 na umowach, a wszystkich 35. W ciągu minionego roku odbyło się sześć konkursów plastycznych, cztery przedstawienia teatralne dla małych dzieci, trzy wernisaże… W sumie – 13 koncertów, w tym Dni Bochni. Można naliczyć 69 rożnego rodzaju form działalności, gdyby podzielić to przez miesiące to przypada prawie 6 wydarzeń na dany miesiąc. To naprawdę sporo! Chciałbym tutaj dodać, że czasami odzywają się głosy o dzieleniu instruktorów na lepszych i gorszych, czyli opłacanych przez MDK i nie. Wyjaśniając trzeba podkreślić, że instruktorzy pozornie nieopłacani są to przeważnie ci sami ludzie, którzy już wcześniej z nami współpracowali lecz wcześniej nie prowadzili działalności gospodarczej. Jeśli ją obecnie prowadzą nie można z nimi podpisać umowy cywilno-prawnej. Znaleźliśmy więc idealne rozwiązanie, które jest zresztą zgodne z naszą działalnością statutową. A mówi ona, że MDK może prowadzić działalność gospodarczą, której przychody są przekazywane na działania statutowe. Może też realizować za odpłatnością imprezy zlecone, może działać na zasadzie impresariatu artystycznego, wykonywać usługi w zakresie szkoleń, reklamy, działalności wydawniczej itp. Jeśli więc ustawodawca daje instruktorowi możliwość prowadzenia własnej działalności gospodarczej to nie stoi ona w sprzeczności z działalnością MDK. Są więc instruktorzy którym odpowiadają umowy cywilno-prawne jak np. szachy, dla prowadzących chóry, kapelę Bochnianie czy orkiestry. To są instruktorzy opłacani na zlecenie, ale są tacy, którzy wybrali własną działalność i z nimi nie można podpisać umowy. Oni są związani z MDK, ale to nie znaczy, że oni prowadzą sobie własne interesy, a MDK nie ma z tym nic wspólnego. To jest fałszywy obraz oraz opinia bardzo krzywdząca instruktorów. Oni są zobowiązani do reprezentowania MDK gratis w zamian za to są dotowani np. obniżonymi kosztami wynajmu sal, ponieważ wynajęcie doposażonej sali za 20 zł normalnie jest niewykonalne. To, że ustawodawca daje im możliwość prowadzenia własnej działalności to bardzo dobrze. Są w mieście osoby, które chciałyby mi udowodnić, że lepiej by Miejski Dom Kultury zatrudniał tylko instruktorów na umowach cywilno-prawnych. Zawsze tak można oczywiście zrobić, ale pod warunkiem, że taki instruktor nie prowadzi działalności gospodarczej. Jeśli prowadzi wówczas upierając się, by ją zawiesił, skazujemy się na to, że dana osoba będzie zmuszona zrezygnować z prowadzenia zajęć, bo nie da się tego pogodzić. Nie bardzo rozumiem argumentację takich osób. Jeśli obecnie MDK jest prężnym ośrodkiem oraz że ma dodatkowe fundusze i przychody, oznacza to, jest złym Domem Kultury? Nie sądzę, MDK jest po prostu nowocześnie zarządzany, zobowiązuje nas do tego statut, który wcześniej przytoczyłam, więc takie działanie nie stoi w żadnej sprzeczności z przepisami, a jeśli ktoś chce mnie przekonać, że MDK za mało dokłada do instruktorów to jest to raczej niedorzeczne. Dyrektor, który zgodnie z prawem ma przychody, może je rozliczać i dodatkowo inwestować i wydaje mi się, że taki dyrektor powinien być raczej chwalony, a nie tłumaczyć się z czegoś, co jest zgodne z obowiązującymi przepisami prawa.

Chcieliśmy teraz zapytać o niedawne problemy. Została pani zatrudniona w MDK w charakterze nazwijmy to „oliwy, wylanej na wzburzona fale”. Pamiętamy dobrze, w jakiej atmosferze odeszła z pracy pani poprzedniczka. Czy przez okres pani pracy w Bochni uległa zmianie atmosfera, panująca w MDK? Czy zatarły się dawne podziały na dwa wzajemnie zwalczające się obozy?
Przede wszystkim, ogłaszając konkurs na dyrektora tej placówki, wymagano od kandydatów (i było to mocno akcentowane) uspokojenia emocji w MDK. Nie wiem czy wśród władz czy radnych są osoby które pamiętają te czasy, kiedy w Domu Kultury polecenia wydawało się na piśmie, a od dyrektora żądano uzasadnienia prawnego tych decyzji. Na szczęście mamy to wszystko już za sobą. I powiem szczerze: jestem dumna, bo jest to największe osiągnięcie, jakie można było osiągnąć - jeszcze w takiej instytucji i w takich warunkach. Bo nie tylko uspokoiła się sytuacja kadrowa, nie tylko udało się ten zespól zintegrować, ale ten zespół sobie zaufał, tworzy świetne projekty, zauważalne w mieście i - co najważniejsze - trzon tych pracowników nadal pracuje w MDK. Co prawda były osoby, z którymi rozstawaliśmy się, ale z różnych względów: bo ktoś odszedł na zasłużoną emeryturę, ktoś inny nie wytrzymał tempa pracy, narzuconego przez taki a nie inny charakter działalności. Ale de facto dwie strony, które wtedy wojowały ze sobą, świetnie się teraz dogadują. Powiem więcej: przy tej sytuacji, która miała miejsce ostatnio, tak sztucznie nagłośnionej przez jeden z portali jestem zaskoczona, że ten zespół tak bardzo się skonsolidował w sytuacji, kiedy ktoś rzucał cień na pracę w MDK, że się z tą opinią nie zgadza (pisząc petycję i oświadczenie, że to nieprawda). Niech sobie każdy mówi co chce, że to było działanie w obronie dyrektora! Według mnie to duże spłycenie tego tematu. Tak naprawdę, to jest największy sukces, że te same osoby, które kiedyś nie umiały w ogóle ze sobą rozmawiać, teraz same podpisują się pod petycja, w której piszą o bardzo dobrych warunkach pracy, jakie mają w MDK. To jest największy sukces tej instytucji.

To świadczy o zintegrowaniu…
Tak! Z pewnością.

Przejdźmy do spraw trochę trudniejszych. Są w Urzędzie Miasta osoby, które ewidentnie można zaliczyć do pani oponentów. Zarzucają pani apodyktyczność, nieumiejętność współpracy. Co by pani odpowiedziała na takie inkryminacje, właśnie teraz, niedługo po ukazaniu się wspólnej petycji pracowników Domu Kultury?
Mogę tylko uśmiechnąć się pod nosem i powiedzieć, że być może zazdrość i niezrozumienie specyfiki działalności MDK jako instytucji kultury przemawia przez te osoby. Bo tak, jak powiedziałam już wcześniej, integracja zespołu jest największym uznaniem, jakie można tutaj zdobyć, będąc na takim stanowisku. A z drugiej strony - proszę mi pokazać dyrektora prężnie działającej instytucji, który nie stawia nowych wyzwań, który boi się swoich decyzji, który wręcz ucieka od decyzji, nie wymaga…? Takie zachowanie dyrektora raczej wyeliminowałoby go ze stanowiska. Cechy odwrotne to cechy, które determinują na tym stanowisku daną postać. Więc w tym momencie mogę się uśmiechnąć pod nosem, natomiast sądzę, że są pewne rzeczy uniwersalne, które zostają. Potwierdzam: wiem czego chcę, dużo wymagam od siebie samej jak i od innych. Cenię u pracowników kreatywność i nowatorski, przebojowy sposób myślenia. Bardzo się cieszę, że z naszą ofertą trafiamy we wszystkie strony. To znaczy trafiamy i do tych najmłodszych, pięciolatków, które są w kółku teatralnym, ale trafiamy też do ludzi 60-, 70-cio letnich, którzy przychodzą nie tylko zaśpiewać w chórze Złota Jesień, ale przychodzą też na nasze koncerty. I wbrew opiniom, że bilety na te koncerty są za drogie, największym uznaniem jest komplet publiczności! Więc – można zaklinać rzeczywistość, ale myślę, że te zdarzenia bronią się same, po prostu.

Jest jeszcze drugi zarzut, podnoszony przez osoby nieprzychylne Pani. To jest skomercjalizowanie działalności MDK, jak oni to ujmują. Mówią mniej więcej tak: „co z tego, że w orbicie MDK znajduje się wiele sekcji, kiedy to wszystko, lub prawie wszystko są to zajęcia płatne, dla których wynajmuje się często instruktorów spoza Bochni? MDK zarzucił misję, do jakiej został powołany.”
Wracamy do wszystkich wątków, które już poruszyliśmy… Przede wszystkim takie zarzuty świadczą o niewystarczającej wiedzy na temat statutowej działalności MDK i roli organizatora. Rolą organizatora jest utrzymywać budynki i dawać na wynagrodzenia osób zatrudnionych. Rolą dyrektora jest tworzyć i upowszechniać kulturę. Dyrektor może oczywiście stanąć przed dylematem i ostatecznie wszystko ofiarować bezpłatnie - w cudzysłowie oczywiście - w postaci takiej, że ktoś nie zapłaci za wstęp, nie kupi karnetu, wejdzie na koncert bezpłatnie, ale jak to w życiu bywa ktoś za ten koncert musi zapłacić, pytanie brzmi - kto? Oczywiście, że organizator czyli ostatecznie MDK. Tylko proszę mi odpowiedzieć - jak? skoro otrzymujemy od Urzędu Miasta fundusze tylko na utrzymanie budynków i na wynagrodzenia dla pracowników. Na wszystko inne MDK, zgodnie z ustawą, musi sam zarobić. Proszę mi odpowiedzieć: jak to można pogodzić? Proszę zwrócić uwagę na to, jakie były poprzednie lata, za moich poprzedników. Działo się niewiele, dlatego że nie umieli znaleźć złotego środka na to, żeby móc czerpać przychody, oczywiście na bardzo zróżnicowanym poziomie, ale jednak - przychody. Tylko skorzystałam z możliwości i dostosowałam tę możliwość do tworzonej misji. Gdzie tutaj mamy sprzeczność z misją?

Tutaj jest zależność: zajęcia bezpłatne a mniej - albo więcej za symboliczną cenę.
Tak, albo w ogóle… jeśli ktoś podnosi głosy o bezpłatności imprez to jest to chyba niezrozumienie materii. Funkcjonują jednak takie chwytliwe hasła: że ja prowadzę impresariat muzyczny. Tylko czy to jest sprzeczne ze statutem? Dodałabym tylko jedno słowo: staram się prowadzić nowoczesny impresariat, a MDK w pewnym stopniu odciąża głównego organizatora od tych kosztów, na które i tak z obowiązku ustawowego organizator musiałby łożyć. Można powiedzieć że jest to modelowy sposób zarządzania instytucją, bo jeśli MDK w 2011 r. otrzymał z dotacji Urzędu Miasta 1,2 mln zł i drugie tyle wypracował z przychodów, to jest to chyba znaczne odciążenie samorządu? Bardzo się z tego cieszę. Zaraz po rozpoczęciu przeze mnie pracy przychody MDK wynosiły 600 tys. W następnym roku wzrosły do 900 tys. zł, a obecnie wynoszą ok. 1,2 mln zł. Wskazuje to na rozwój, cały czas idziemy do przodu.

Przejdźmy do trochę innego tematu: Dni Bochni. Jak z perspektywy czasu ocenia pani przeniesienie ich na Smyków? Czy w tym roku również tak będzie?
Decyzja należy do burmistrza miasta. Moje pytanie jeszcze w zeszłym roku było takie: czy w ogóle będą Dni Bochni? Nie jest to pytanie na wyrost, bo są miasta, które nie organizują swoich świąt ze względów, oczywiście, finansowych. Pan burmistrz podjął decyzję, że będą. Proponowałam, że można by wprowadzić różne opłaty, np. za parking. Stanęło na tym, że opłat nie będzie, a mieszkańcy gratisowo będą dowożeni komunikacją miejską na koncerty. Dni Bochni się więc odbędą i będą na Smykowie, ta formuła się przecież bardzo spodobała. Rolą organizatora było szukanie dobrych zespołów, takich na które Bochnię stać. A z drugiej strony pamiętajmy też, że mamy przed sobą Euro 2012, więc tutaj może być konflikt interesów i terminów. Zakładamy, że nikt nie przyjdzie na dni miasta w momencie, kiedy polska drużyna będzie grała mecz na Euro. Stąd ten termin: 2-3 czerwca. Termin nie jest przypadkowy. Wypada na tydzień przed Euro. Te umowy były dość wcześnie przemyślane i podpisywane.

Czyli – Dni Bochni na Smykowie?
Tak.

Przy organizacji Dni Bochni wyszła też sprawa gaż dla artystów i kwestia słynnej umowy - tajnej. Jak ta sprawa wygląda obecnie?
Zawsze jest tak, że jeżeli jest jakaś półprawda to w konkluzji wychodzi, że ta półprawda jest kłamstwem. Jeden z portali podał, że to dotyczy gaż artystów. Co to jest gaża? To jest coś, co zostaje w kieszeni artysty. A te umowy są umowami koncertowymi, ale podpisywanymi z przedsiębiorstwem! A przedsiębiorstwo to menadżer, to grupa ludzi, techników, która przyjeżdża, to transport, kierowcy, opłaty drogowe i tak dalej. I w tym momencie to jest wynagrodzenie danego zespołu, a nie gaża samego artysty. Wcale się nie dziwię zespołom, które podpisują umowy i będą je podpisywały z zapisami o nieujawnianiu wysokości wynagrodzeń. Owszem, ustawa z 2001 r. o dostępie do informacji publicznej każdej osobie daje możliwość zasięgnięcia informacji, na jakie kwoty dana umowa została podpisana jeśli chodzi o środki publiczne. Natomiast ta osoba nie ma wglądu do tego, jakie tam są dane, bo nie wszystkie dane są informacją jawną. Więc zapis, że osoba trzecia nie ma wglądu do umowy jest zgodny z prawem. Żebyśmy byli precyzyjni – tam nie ma żadnej klauzuli tajności i nic nie stoi ona na przeszkodzie, by dowolna osoba mogła do nas wystąpić o informacje dotyczące publicznych pieniędzy. Niektóre osoby tak zrobiły i uzyskały te informacje. Natomiast my, zabezpieczając się przed karami, bo takie także grożą, zastosowaliśmy tak zwany tryb administracyjny dostępu do tych informacji. Czyli wystosowaliśmy zapytanie do zespołów czy możemy, w takim zakresie w jaki te osoby do nas wystąpiły, tę informację przekazać. Jedna z dwóch osób, które do nas wystąpiły, chciała w ogóle mieć kserokopię tych umów, co jest niemożliwe. Trzeba konkretnie określić, czego chcemy się dowiedzieć i liczyć się z tym, że nie wszystko możemy ujawnić. Natomiast nie jest rolą dyrektora czy organizatora, aby z przysłowiową kartką na czole występował w Rynku i ogłaszał takie informacje. Jeśli ktoś chciałby uzyskać taką informację, występuje do nas w normalnym trybie i ją otrzymuje. Pan radny Pławecki, występując z interpelacją, skierował ją do burmistrza, nie do mnie. Burmistrz posiłkował się moją informacją. Całe zamieszanie powstało z tego, że pan Pławecki chciał uzyskać odpowiedź natychmiast. A pan burmistrz nie mógł takiej informacji udzielić na „już” i taka była odpowiedź. Z mojej strony wystąpiłam z zapytaniem czy taką informację, jakiej żądał radny Pławecki, można przekazać zgodnie z rozumieniem ustawy i czy się zgadza na nią Kult i Kombii? To wszystko. I taką informację pan radny ostatecznie otrzymał w odpowiednim terminie. Całe zamieszanie wokół tej sprawy było według mnie sztuczne i niepotrzebne.

Czy można zatem znać wysokości samych gaż, nie ujawniając szczegółów…
Nie gaż! Kwoty, jakie zarobią sami artyści, są niejawne. Można znać kwoty ogólne. Czyli ile pieniędzy wydamy na wynagrodzenia całych ekip i zespołów, jakie wystąpią podczas Dni Bochni. Taka informacja jest jawna i mogę te kwoty podać. Nie jest tajemnicą, że podpisaliśmy dwie umowy koncertowe z zespołami Kult i Kombii, które opiewają, tak jak powiedziałam, na wynagrodzenia - ale całych przedsiębiorstw - na kwotę netto 95 tys. zł.

To jest na dwa zespoły?
Na obydwa zespoły. Z czego z całym zespołem i ekipą Kombii podpisana jest umowa na 45 tys. netto. Tu żadnej tajemnicy nie ma! Po drugie - zawsze można zadzwonić do menadżera i się dowiedzieć.

Przejdźmy do innej kwestii. Przed jednym z ostatnich posiedzeń Rady Miasta radni na swoich stolikach znaleźli materiały poświęcone sprawom pani męża. Dodajmy – w ogóle niezwiązanego zawodowo z Bochnią. Podobne materiały ukazały się na jednym z portali internetowych. Odebrane to zostało dość jednoznacznie jako próba wykorzystania spraw osobistych, rodzinnych do walki z panią. Czy mogłaby to pani w jakiś sposób skomentować?
Mnie akurat na tej sesji nie było. Myślę jednak, że to są zachowania podle i świadczące o tym, że ktoś już nie ma żadnych racjonalnych argumentów. Odbieram to jako osoba, której się to robi, jako dowód, że ta druga strona (jeśli w ogóle można ją nazwać stroną) jest po prostu słaba. Może dziwić takie nagłe zainteresowanie mną czy moim mężem. Ale może także dziwić np. brak zainteresowania tych samych radnych i tego samego portalu na przykład tym, że redaktor głównego miesięcznika bocheńskiego przestaje pracować w znaczącej gazecie regionalnej. Od 1 stycznia już nie jest w niej dziennikarzem. A powinna to być chyba bardziej chwytliwa informacja, bo żyjemy w środowisku, gdzie jest redaktorem naczelnym lokalnego miesięcznika. Więc czemu się tym ktoś nie ekscytuje, tylko moim mężem, pracującym poza Bochnią? A jeśli nawet w najbliższym czasie zmieni pracę to znaczy, że wybrał lepszą ofertę. I ma do tego prawo! Tysiące ludzi jednego dnia za porozumieniem stron zmieniają pracę i się tym nikt nie ekscytuje, a tu dziwnie znajduje się ktoś, to wykorzystuje to do jakiś dziwnych insynuacji czy sztucznych sensacji. Osoba z Rady Miasta, która przygotowywała te materiały pokazuje, do jak niskich form zachowań potrafi się zniżyć. Dla mnie takie metody budzą duży niesmak czy wręcz obrzydzenie.

Decyzją władz zarządzanie halą widowiskowo-sportową przeszło pod nadzór MDK. Czy to dobrze i czy budżet Domu Kultury jest w stanie sobie z tym poradzić?
Każda hala będzie dużym obciążeniem dla każdej instytucji, która dostanie ją w administrowanie. Po naszych doświadczeniach już to wiemy i znajduje to odzwierciedlenie w sprawozdaniach składanych w Urzędzie, że przy zatrudnieniu pięciu osób na etatach (bo do tylu zobowiązuje nas projekt) roczny koszt utrzymania hali to plus-minus 500 tys. zł. Wydaje się, że przekazanie hali instytucji takiej jak nasza, która może prowadzić działalność w bardzo szerokim zakresie, której przychody można rozdzielać na bardzo różne zadania i dodatkowo przesuwać, to decyzja najbardziej trafna, gdyż żadna inna instytucja nie byłaby w stanie tego robić. Nie mogłaby czerpać z tytułu posiadania hali wyższych przychodów i nie mogłaby przychodów rozdzielać na tyle innych zadań. Nikt mnie także nie przekona, że z imprez, jakie tu się odbywają, nie można czerpać przychodów! To jest jeden z naszych największych atutów. Nie ukrywam, że jest to wynik rozmów naszych pracowników i moich w wynegocjowaniu gaż dla artystów. Bo odzywały się głosy np. po koncercie noworocznym, że co to za osiągnięcie ściągnąć Ochmana? - Ochman zaśpiewa i wyjedzie. Jakoś nikt wcześniej przez 40 lat nie wpadł na pomysł, by artystę do Bochni zaprosić do zaśpiewania takiego koncertu. Ale to nie jest tylko kwestia pomysłu lecz także realizacji tego pomysłu i poziomu, na jakim będzie on realizowany. Wydaje mi się, że wszystkie te elementy muszą się zazębić, by efekt finalny był zadawalający.

Te koncerty same się finansują i nie trzeba do nich dokładać?
Tak - i dodatkowo zostają pieniądze, które można przeznaczyć, zgodnie z ustawą, na inne zadania, które są niedofinansowane, np. dotujemy Kronikę Bocheńską. Niestety sprzedaż Kroniki spada i nie uciekniemy od pytania dlaczego? Bywają miesiące, kiedy jest to 700 sztuk, a nakład zgodnie z zamówieniem wynosi 1000 sztuk. Natomiast czy Kronika będzie wychodzić czy nie zależy od decyzji władz miasta i Pana Burmistrza. Miejski Dom Kultury jest „aż” lub „tylko” wydawcą. Chciałabym tu wyjaśnić podstawową rzecz: jednym z głównych zadań gminy jest finansowanie sportu lub kultury i taką instytucją jest MDK. To organizator w postaci dotacji przekazuje środki na utrzymanie budynków i na wynagrodzenia pracowników. Dlatego każdy koncert, wystawa, konkurs czy jakiekolwiek wydarzenie wymaga funduszy dodatkowych, których organ prowadzący już nie zapewnia. Możemy je sobie zorganizować tylko pod warunkiem osiągania przychodów.

Podoba się pani praca w Bochni?
Odkąd przyjechałam, byłam pełna optymizmu, bo jestem urodzoną optymistką. Do tej pracy potrzeba takiego „zdrowego wariactwa” - jak ja to nazywam. Trzeba być pozytywnie zakręconym, żeby podjąć się kierowania w takiej instytucji, w takich realiach o jakich tu rozmawialiśmy i jeszcze doprowadzić do takiej sytuacji, że rozmawiamy w głównej siedzibie MDK, gdzie mamy za sobą naprawdę wiele bardzo udanych wydarzeń, które na stałe zagoszczą w kalendarzu kulturalnym miasta. Którymi można się pochwalić.

Co na przyszłość? Może pani zdradzić..?
Będzie ciekawie i ambitnie. 1 kwietnia odbędzie się koncert papieski, który stał się już tradycją w Kościele św. Pawła. Wystąpi Orkiestra Akademii Beethovenowskiej, która jednocześnie chce otworzyć cykl koncertów pt. „Jeszcze Polska Muzyka”. To cykl w tej chwili bardzo reklamowany przez Urząd Marszałkowski województwa pod nazwą „Orkiestra Beethovenowska dla Województwa Małopolskiego”. To właśnie w Bochni będzie jego inauguracja. Spodziewamy się zaproszonych gości z marszałkiem województwa na czele. Będzie nie tylko nieznana muzyka polska - jak sama nazwa wskazuje - ale przede wszystkim repertuar, który nawiązuje do siódmej rocznicy śmierci Jana Pawła II. Będzie „Stabat mater” Pergolesiego, będzie piękna część mszy Faure Libera me, która nota bene była wykonywana w Kościele Mariackim na pogrzebie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Będzie wykonywana pierwsza część wielkiej mszy c-moll Mozarta. Będziemy gościć w Bochni trzech solistów i Michała Dworzyńskiego jako dyrygenta. Bardzo się cieszę, że nam się to udało zorganizować. Wstęp będzie wolny. To są właśnie te koncerty, które z racji miejsca, klimatu, charakteru, staramy się z własnej działalności sfinansować. To jest właśnie to, o czym rozmawialiśmy: jeżeli zostaną pieniądze np. z imprezy komercyjnej, jaką jest koncert noworoczny to zysk, który zostaje, przeznacza się na taki koncert. Później odbędą się Dni Bochni, a w nich zespoły Kult i Kombii, myślę, że będą magnesem dla ludzi. W trakcie Dni Bochni będziemy chcieli zakończyć tegoroczny finałowy koncert Młodych Talentów, więc mam nadzieję, że będą one jeszcze bardziej atrakcyjne. Myślę też o koncertach letnich w czasie wakacyjnym w altance na Plantach. To by była zupełnie nowa jakość na letnie niedzielne popołudnia, ale obecnie jeszcze nie wiemy czy takie występy dojdą jeszcze do skutku.
W ostatnią niedzielę września planujemy musical „Skrzypek na dachu”. Teatr Rozrywki zwizytował już halę pod względem technicznym. To będzie następna duża atrakcja dla melomanów. Później, w październiku, znowu mamy koncert papieski w kościele św. Pawła z okazji pontyfikatu. Już myślałam o bardzo znanym organiście i o pani Elżbiecie Towarnickiej, która uświetniłaby swoim głosem ten koncert. W listopadzie – „Klimakterium”, czyli spektakl kabaretowy w hali. No i wszystkie wydarzenia w międzyczasie, wynikające z kalendarza kulturalnego, bo mówimy tutaj o wydarzeniach bardziej spektakularnych.

Czy jest jeszcze coś co warto by powiedzieć o działalności MDK?
Jest jeszcze jedna rzecz, warta podkreślenia, gdyż jest to dla mnie ciekawe zjawisko. Coraz częściej słychać pytania o nasze umowy, które zawieramy ze środków publicznych, ale dlaczego nie ma takiego zainteresowania innymi umowami innych instytucji? To jest dla mnie duża zagadka! Gdzie znajdują się radni czy zwykli ludzie i dlaczego nikt nie zada pytania innym instytucjom… Rozumiem, że ustawa z 2001 roku daje dostęp do informacji publicznej. Myślę, że ustawodawca zakładał, że jeśli byłby choć cień wątpliwości, iż środki publiczne są wydawane z jakimiś nieprawidłowościami to ta ustawa miała dawać możliwość, by te ewentualnie nieprawidłowości upublicznić. Natomiast zastanawia fakt, że żadna mi znana instytucja w Bochni nie przechodzi takiego skomasowanego nawału zapytań. Skąd takie nagłe zainteresowanie nami w ostatnim czasie? Czyżby sądzono, że jesteśmy najlepsi? Nie ma cienia wątpliwości, że np. te osławione umowy z Kultem i Kombii są podpisywane z korzyścią dla miasta. Skąd nagle taka nadgorliwość w żądaniu dostępu do tej właśnie informacji, a nikt się nie zainteresuje np. ile kosztuje jakiś turniej międzynarodowy? To jest dla mnie ciekawe, że nagle wzrasta aktywność kontrolna w danej jednostce. Jeśli nawet, zakładając, że ktoś ma bardzo dobre intencje i jest to z pożytkiem publicznym to czemu nie ma tego typu zapytań wobec innych jednostek?

W każdym bądź razie miejmy nadzieję na dalszy owocny rozwój Miejskiego Domu Kultury. Dziękujemy za rozmowę.