Kategoria: Wywiady
Opublikowano: 2016-07-09 00:52:29 przez system

Radny Marek Gruca - dlaczego zagłosował inaczej niż klub?

Ostatnia sesja Rady Miasta przyniosła dość zaskakujące wydarzenie. Po raz pierwszy w historii burmistrz miasta nie otrzymał aprobaty radnych w sprawie udzielenia absolutorium. Przeciwny był m.in. klub Prawa i Sprawiedliwości, którego radni głosowali przeciw zgodzie na absolutorium. Jedynym radnym tego klubu, który nie podzielił opinii kolegów, był Marek Gruca.


Jest Pan jedynym radnym z klubu Prawa i Sprawiedliwości, który podczas głosowania nad udzieleniem absolutorium dla burmistrza Stefana Kolawińskiego zagłosował za udzieleniem mu go. Zagłosował Pan wbrew stanowisku swojego klubu. Jakie były motywy Pana głosowania „za burmistrzem”? Dlaczego nie zgodził się Pan ze stanowiskiem klubu?

W mojej ocenie, stosowne sprawozdanie i konieczna w tym przypadku opinia Regionalnej Izby Obrachunkowej (RIO) wskazywały, że ubiegłoroczny budżet naszego miasta, choć z uwagami, to jednak został należycie wykonany i niemal w stu procentach. Mówiąc wprost - meritum tej uchwały stanowiła zgodność danych liczbowych w wykonanym budżecie, co zostało potwierdzone i dlatego głosowałem „za”. Natomiast stanowisko klubu było krytyczną oceną całokształtu działań władzy wykonawczej w naszym mieście, wyrażającą m.in. nasze zaniepokojenie nieskutecznością w realizacji niektórych inwestycji, czy z powodu braku dalekosiężnych programów, możliwych do podjęcia choćby z wykorzystaniem środków zewnętrznych. Sesja „absolutoryjna” jest okazją do tego, aby przedstawiać podobne stanowiska, wysłuchać racji wszystkich stron, po to, abyśmy razem mogli wyciągnąć pozytywne wnioski na przyszłość. W moim odczuciu, wygłoszone pretensje wobec pana burmistrza nie odnosiły się do istoty uchwały, a stanowiły tylko element debaty. Jak mi wiadomo, i tak spodziewana jest jeszcze recenzja tego głosowania ze strony RIO.

Jaka będzie Pana sytuacja w klubie PiS po tym, jak wyłamał się Pan z głosowania? Czy coś się zmieni? Bierze Pan pod uwagę przejście do innego klubu?

W naszym klubie szanujemy odrębność poglądów radnych, jak też cenimy sobie wolność w wyrażaniu własnych opinii. W wielu sprawach jesteśmy zgodni, ale bywają takie, na które mamy nieco inne spojrzenie i wtedy nie omieszkam się dzielić swoim zdaniem. Z woli moich sąsiadów, jak zwykłem mówić o swoich wyborcach w okręgu, nie jestem radnym ani dla klubu, ani dla koalicji, ale przede wszystkim dla mieszkańców Bochni, do których – pamiętajmy – należą także panowie burmistrzowie oraz wszyscy radni (śmiech).

Jak Pan ocenia ogólnie i całościowo te kilka lat zarządzania miastem przez burmistrza Kolawińskiego i przez ludzi, których powołał na stanowiska?

Zbyt krótko jestem samorządowcem, aby rzeczowo podjąć się takiej oceny i zapewne za jakiś czas łatwiej będzie mi to uczynić. Zarządzanie miastem, choćby wielkości Bochni, nie jest łatwą sprawą i skoro sam Stefan Kolawiński postanowił ponownie kandydować na urząd burmistrza, znaczy to, że dobrze czuje się w tej roli. Z faktu, że bochnianie przystali na to, należy wnioskować, że właśnie takiego chcieli mieć włodarza. Nie wszystkim naszym rodakom to się podoba, ale szanując siebie nawzajem, uszanujmy również nasze wybory. Jeśli zaś chodzi o powołanych urzędników, to są suwerenne decyzje pana burmistrza, do których ma prawo i tym samym bierze za nie pełną odpowiedzialność. Uważam, że decyzje personalne należą do tych najtrudniejszych i jednocześnie bardzo ważnych, bowiem im lepszą kadrę będzie miał burmistrz, tym lepsze będą owoce jego pracy. Dotychczasowe zarządzanie miastem przez pana burmistrza oceniam pozytywnie, aczkolwiek zachęcałbym go do stawiania jeszcze większych wymagań swoim podwładnym… I właśnie im się naraziłem (śmiech). Jakkolwiek z mojego doświadczenia wynika, że nasi urzędnicy zazwyczaj chętnie służą wsparciem w rozwiązywaniu rozmaitych problemów, mając świadomość tego, że pojawiam się u nich w imieniu mieszkańców. Ogólnie rzecz ujmując, w przyszłości widzę konieczność reorganizacji funkcjonowania urzędu miasta, szczególnie w tak kluczowych kwestiach, jak pijar, promocja miasta i współpraca z przedsiębiorcami.

Czy uważa Pan, że Stefan Kolawiński jest dobrym burmistrzem?

W działaniach innych ludzi staram się widzieć przede wszystkim pozytywy. Wszyscy dotychczasowi burmistrzowie zrobili coś dobrego dla naszego miasta i tak jest też w przypadku burmistrza Stefana Kolawińskiego. Pewne przedsięwzięcia, jak choćby Bocheńska Strefa Aktywności Gospodarczej, były realizowane przez wiele lat i ostatnio zostały pomyślnie zakończone. Niezmiennie pojawiają się nowe zadania, których realizacja z różnych powodów wymaga trochę czasu. A wszelka nasza działalność obarczona jest błędami, przy czym chodzi o to, aby nie skupiać się na nich, a szybko wyciągnąć wnioski i z optymizmem iść do przodu. Każda bowiem minuta poświęcona na to, co wyszło nam niedobrze, to 60 sekund straconego czasu na owocną teraźniejszość, dającą szansę na jeszcze lepszą przyszłość. Wspólnymi siłami możemy jeszcze wiele dobrego zrobić dla mieszkańców Bochni.

Co jest Pana głównym zmartwieniem w Bochni jako radnego? Jakie szczególnie sprawy ma Pan na uwadze i co by chciał Pan zmienić w Bochni w najbliższej przyszłości?

Przed nami kilka wyzwań, z którymi wcześniej czy później musimy się zmierzyć. Zwrócę uwagę jedynie na wybrane zadania. Na pierwszy plan wysuwa się opracowanie i wdrożenie programu rewitalizacji centrum miasta. Jednocześnie należy wprowadzić jak najlepsze rozwiązania komunikacyjne, z akcentem na zbiorową komunikację miejską, z wykorzystaniem paliwa ekologicznego. W naszym mieście istnieje jeszcze sporo barier architektonicznych, które z myślą o osobach niepełnosprawnych i w podeszłym wieku należy sukcesywnie likwidować. Leży mi na sercu budowa hospicjum stacjonarnego na potrzeby mieszkańców Bochni i regionu. Jestem kibicem piłki nożnej, stąd nieobca jest mi działalność naszego klubu i w tym kontekście coraz odważniej wyrażana chęć budowy u nas stadionu piłkarskiego z prawdziwego zdarzenia, co być może przyczyni się do osiągania przez naszych piłkarzy coraz wyższych celów sportowych. Jak sądzę, z ekonomicznego punktu widzenia nadal aktualne wydaje się połączenie spółek miejskich w jedno przedsiębiorstwo komunalne. Jestem też zwolennikiem partnerstwa publiczno-prywatnego i tutaj widzę jeszcze spore możliwości. Nade wszystko podstawą wszelkich naszych poczynań powinno być stawianie na twórczy potencjał naszych mieszkańców, ich kreatywność, z wykorzystaniem innowacyjnych form partycypacji społecznej.

Radny Marek Gruca:

Jest przewodniczącym Komisji Rodziny, Zdrowia i Opieki Społecznej, zastępcą przewodniczącego Komisji Kultury. Ma 44 lata. Wykształcenie wyższe pedagogiczne. Jest pracownikiem administracyjno-biurowym, oficerem Wojska Polskiego w stopniu porucznika rezerwy. Odebrał wychowanie i formację katolicką. Zajmuje się także działalnością charytatywną, komunikacją interpersonalną, kreacjami medialnymi, lubi turystykę krajową i jak podaje: wydźwięk ciszy.