Kategoria: Bochnia - wydarzenia
Opublikowano: 2012-03-30 18:11:34 przez system

Gorzkie żale wójta Bochni

Wszystko odbyło się według klasycznego schematu „Było cicho i spokojnie, aż tu nagle jak…”, bowiem nic nie zapowiadało takiego końca stosunkowo spokojnej sesji Rady Powiatu, odbywanej w ostatni dzień marca.

Gdy radni byli myślami już poza budynkiem starostwa, w ostatnim punkcie obrad – „wolne wnioski i zapytania” o głos poprosił świeżo przybyły na salę Jerzy Lysy, który w pierwszych słowach wezwał rajców do… uczynienia rachunku sumienia i wzbudzenia żalu za grzechy. Cóż takiego skłoniło włodarza gminy do opuszczenia zacisznego gabinetu w, leżącym po drugiej stronie ulicy, urzędzie gminy i pofatygowania się do sąsiadów z naprzeciwka? Jak sam się wyraził, czyni to rzadko i tylko w wyjątkowych momentach. Taki moment właśnie nadszedł i wójt przybył do starostwa, żeby orzec, iż mu się wiele nie podoba.

Przede wszystkim nie podoba mu się forma współpracy na linii starostwo – niektóre gminne samorządy. Przy okazji zebrani mieli okazję dowiedzieć się, że pozornie wszystkie samorządy są równe, ale tylko pozornie, bo wśród nich są równiejsze tzn. konstytucyjne. Co to za jedne? Samorządy gminne, bo tylko o nich mówi konstytucja. Reszta (samorządy powiatowe i wojewódzkie) jest mniej ważna, bo umocowana nieledwie ustawowo. Po takim zatem wskazaniu powiatowym rajcom, gdzie ich miejsce, Pan Wójt wyraził dezaprobatę z powodu niewykonywania (według niego) przez powiat głównych obowiązków, tzn. rozwiązywania problemów, z którymi pojedyncze gminy poradzić sobie nie mogą. Zarzucił wprost powiatowi, że nie tylko nie pomaga wszystkim gminom, ale przede wszystkim zajmuje się rozwiązywaniem tylko swoich problemów, a wręcz problemów poszczególnych radnych. Według wójta gmina, która nie jest powolna staroście, nie uzyskuje od niego żadnej pomocy, a nawet więcej, jest sekowana. Jako przykład podał przypadek swojego urzędu, na który starostwo złożyło, jak się wyraził „donos”, nie precyzując jednak, o jaki donos chodzi.

Jako przykład niewłaściwej współpracy podał sprawę łącznika autostradowego, którego koncepcja ciągnie się tak długo, gdyż wybrano inne, niż sam forsował połączenie go z drogą nr 4 – zamiast w Gorzkowie przy „Blachstalu” przy połączeniu obwodnicy miasta z ul. Brzeską. Mówił też jeszcze, że z winy starostwa miasto od kilku dni żyje tylko jedna sprawą, nie wyjaśniając jednocześnie, o jaką tajemniczą sprawę chodzi, o której nie wiedzą radni, bo słuchając jego słów kręcili głowami z niedowierzaniem.

Najlepsze jednak Pan Wójt zostawił na koniec. Otóż opuściwszy mównicę minął się prawie ze starostą, który na nią zdążał, aby odpowiedzieć, ale nie czekał, co Jacek Pająk ma do powiedzenia, tylko zwyczajnie opuścił salę posiedzeń.

Starosta stwierdził, że wystąpienie wójta odebrał jako pouczanie. Wyjaśnił też, na czym polegać miał ów „donos” starostwa na gminę Bochnia. Otóż przy okazji inwestycji drogowej w Nieszkowicach, którą wykonuje powiat, firma budowlana odkryła na wprost budynku gminnej szkoły rurę, którą wprost do rowu płynęła substancja przypominająca fekalia. Ponieważ wszystkie poszlaki wskazywały na szkołę jako właściciela rury, złożono do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska zawiadomienie o całym zdarzeniu. Sprawa jest obecnie przedmiotem badań.

To, czego publicznie nie powiedział starosta, dopowiedzieli półgębkiem sami radni. Wielu z nich stwierdziło wprost w kuluarach, że poczuli się jak smarkacze, których Jerzy Lysy próbował rozstawić po kątach. Końcowe zachowanie wójta odebrali jako skandaliczne, nie liczące się z powagą sali. „Nie może być tak, że ktoś nas poucza, a potem wychodzi z sali, nie wysłuchawszy naszej odpowiedzi. - To skrajna arogancja. Niech się lepiej wójt najpierw uderzy we własne piersi, a dopiero później w cudze” – dodawali.