Z buciorami?
„To moja wolność!”, „Nie jesteś lepszy ode mnie!”, „Mam prawo robić, co mi się podoba!”… Zwrócenie komuś uwagi może być traktowane jako „pakowanie się w czyjeś życie z buciorami”. Czy zatem upominanie ma sens?
Wydaje się wręcz nielogiczne, że „grzeszących upominać” to uczynek miłosierdzia. Grozi utratą sympatii, zburzeniem miłej atmosfery, czy nawet kłótnią. A jednak jest w nich wymieniane, i to jako pierwsze. Dlaczego? Bo choć upominanie nie zawsze jest miłe, zawsze powinno być miłością. Bo to nie święty spokój jest celem, który chrześcijanin ma przed oczami, a zbawienie – swoje i ludzi wokół.
O. Wietrzak, który przez lata pracował w Łagiewnikach, zapytany o to, jak upominać tłumaczy - Najpierw trzeba się wsłuchiwać w upominanie mnie samego przez Pana Boga w Piśmie Świętym, wtedy człowiek jest łagodniejszy dla drugiego i nie posądza z góry o złą intencję. Św. Ignacy uczy, żeby zawsze najpierw pytać jak ktoś daną kwestię postrzega, co o niej myśli, bo często wtedy okazuje się, że nie ma złej woli tylko inny sposób podejścia. Najważniejsza jest delikatność, żeby ktoś wyczuł w nas miłość. To się bierze z modlitwy – Duch Święty jest najlepszym doradcą. Istotna jest też forma, czasem wystarczy zażartować, ale grzecznie. Wspaniale działa przykład, bo ludzie wtedy sami są zainteresowani i dopytują. Dobrze jest też niekiedy odłożyć upomnienie na drugi dzień, kiedy ostygną już emocje. O. Wietrzak dodaje też, że Pan Jezus dla słabych był miłosierny, to faryzeuszy, którzy mieli złą wolę upominał surowo.
Co jednak, gdy sami nie czujemy się idealni, albo wręcz ktoś wypomina nam hipokryzję. Czy trzeba wtedy z upomnienia zupełnie zrezygnować? Niekoniecznie. Fakt, warto najpierw zadbać o naprawę u siebie tego, co jest nie tak, ale pokora, uznanie siebie za słabego pomaga w zachowaniu łagodności i wyczucia w stosunku do drugiej osoby. To, że upadamy, nie znaczy, że nie dostrzegamy jak powinno być. Upominanie to nie oskarżanie, potępianie czy „rzucanie kamieniem”, ale wyraz prawdziwej troski.
Wskazówkę o tym uczynku miłosierdzia daje nam też samo Pismo Święte. Najpierw zwracamy uwagę w cztery oczy, dopiero gdy to nie przyniesie efektu możemy upomnieć w obecności jednego lub dwóch świadków, a gdy to też nie poskutkuje zwracamy się do przełożonych (Mt 18,15).
Nauczycielka z Przedszkola nr 20 w Nowym Sączu, Irena, tłumaczy, że upominanie zajmuje bardzo ważne miejsce w procesie wychowania. - Jest ono jednym z działań ukierunkowanych na niwelowanie niepożądanych zachowań. Poprzez upominanie wprowadzamy dziecko w świat wartości uniwersalnych, uczymy poczucia tożsamości narodowej i… wskazujemy co jest dobre, a co złe, co jest ważne, a co nie, a także jakie mogą być konsekwencje jego działania. Upominanie służy również utrwalaniu dobrych nawyków w przygotowaniu do samodzielnego i odpowiedzialnego życia.
Nikt nie oburza się, że tonącemu rzucamy koło ratunkowe, a zgubionemu podsuwamy GPS. Może w strofowaniu warto zatem być jak ten GPS, który pokazuje w jakim miejscu się znajdujemy, a jeśli zbaczamy z trasy wyznacza na mapie inną.
Joanna Fiut