Kategoria: Foto - wideo
Opublikowano: 2014-09-30 00:34:03 przez system

Bezcenny uśmiech dziecka – relacja Stanisława Dębosza z Litwy

19 września szczęśliwie zakończyła się kolejna humanitarna eskapada „ambasadorów dobra” na Litwę, której przewodził dobrze znany z naszych łamów Stanisław Dębosz. Pan Stanisław podzielił się z nami wrażeniami ze swej ostatniej podróży.

Środa, 18 września, godzina 22.00. Dopychamy do granic możliwości nasze wspaniałe auto rzeczami, które przywiozłem od dobrych ludzi z Bochni i wyjazd. Z Tarnowa do Wilna przeszło 800 km, przed nami kilkanaście godzin jazdy.

Do Wilna docieramy 18 września o 14 czasu litewskiego. Siostry Miłosierdzia Bożego już na nas czekają z obiadem, to jest nasz drugi dom na Litwie, zawsze mamy tu miejsce do spania oraz przyjaciół. Teraz szybko do Ostrej Bramy, aby pokłonić się Matce Bożej i powrót do klasztoru. Przed nami ciężka praca: musimy wyładować z auta wszystko, co przywieźliśmy (przeszło tona) i posegregować według listy potrzeb, które mamy przygotowaną przez siostrę Michaelę Rak oraz ks. Józefa Aszkiełowicza – wspaniali ludzie, zabiegający zawsze o dobro polskich rodzin, a zwłaszcza dzieci na Litwie. Wieczorem skończyliśmy pakowanie. Już wszystko przygotowane i posegregowane. Czas spać.

Piątek, 19 września. Szybkie śniadanie i jedziemy do Lendwarowa, jest tam duże skupisko Polaków. Zostawiamy część rzeczy u sióstr zakonnych przy ul. Pietu. Teraz wyjazd do szkoły w Połukniach. Wita nas pani dyrektor, zaskoczona może nie tym, że jesteśmy, tylko tym, co przywieźliśmy. Chciała umeblować salę w przedszkolu, ale stanął temu na przeszkodzie brak środków. My mieliśmy dla nich niespodziankę – meble, które przyjechały z Bochni. Szkolna kuchnia dostała żywność oraz środki czystości dla dzieci, wyprawki szkolne, plecaki, materiały biurowe. Chcemy jechać dalej, ale proszą „zostańcie choć chwilę, porozmawiamy”. Nie mamy wyjścia, to dla nich też ważne, dla nas też.

Czas szybko mija, jedziemy dalej po pożegnaniu dzieciaków i nauczycieli. Teraz szkoła z polskim nauczaniem w Trokach. Jeszcze dwa miesiące temu chciano ja zlikwidować, ale rodzice uczniów wraz z nauczycielami wywalczyli dalsze funkcjonowanie szkoły. Budynek biedny, ale wyremontowany (na ile to możliwe). Czeka na nas dyrektor szkoły, Marian Kuzborski. Wspaniały człowiek. Opowiada nam o problemach, które były i które ich jeszcze czekają. Tutaj też zostawiamy żywność, środki czystości oraz odzież dla dzieci.

I znów w trasę, jeszcze przed nami szkoła w Duksztach. Placówka z polskim językiem nauczania – odremontowana troszkę przez wakacje dzięki wsparciu, jakie otrzymali od nas czerwcu - omalowali podłogi i ściany. Staramy się szybko wyjechać, ale nie da się. Pani dyrektor Czesława Bartoszewicz prosi „porozmawiajcie z nami, czekaliśmy na was”. Pokazała nam, co zrobili ze środków, które otrzymali poprzednio.

Dalej w drogę – teraz Rakańce – szkoła, którą opiekujemy się od trzech lat. Dotarliśmy tam już popołudniu, ale cierpliwie czekają na nas. Pani dyrektor Jolanta Antoncewa przyniosła domowy placek, jest kawa i oczywiście rozmowa, co w tym okresie zrobili, a co jeszcze potrzeba, jakie mieli problemy. Miło słuchać pochwał i podziękowań, ale to nie dla nas to podziękowania, a dla tych, którzy są darczyńcami. Zostawiamy żywność, środki czystości oraz w pełni wyposażone plecaki dla dzieci i wyjazd dalej.

Przed nami miejscowość Postawki - prawie przy granicy z Białorusią, żyje tu kilka rodzin, którymi się opiekujemy. Nasz przyjazd jest dla nich zaskoczeniem – ale są szczęśliwi, że pamiętamy o nich. Jest im ciężko, więc każdy nasz przyjazd jest dla nich dużym wsparciem. Jak wszędzie choć chwila rozmowy i już wieczór.

Przyjeżdżamy do Wilna już po ciemku. Jeszcze tylko kolacja i nareszcie możemy porozmawiać z Wiktorem, który jest od kilku lat wolontariuszem w hospicjum. Rano w sobotę 19 września pożegnanie ze wspaniałymi ludźmi na Rosie i wyjazd do Polski - czekają na nas nasze rodziny. Przyjechaliśmy szczęśliwie do domów wieczorem w sobotę. Zmęczeni, ale szczęśliwi - znowu się udało.

Pomimo zmęczenia (przecież to trzy dni ciężkiej pracy) jesteśmy szczęśliwi. Przejechaliśmy przeszło 2000 kilometrów, dostarczyliśmy do polskich szkół, hospicjum i Polaków na Litwie wsparcie w postaci mebli, materiałów szkolnych, wyprawek szkolnych dla dzieci (85 w pełni wyposażonych plecaków), żywności, środków czystości, odzieży.

Wszędzie, gdzie byliśmy, proszono nas, aby podziękować tym, którzy potrafią się dzielić, którzy wspierają nieznanych sobie ludzi. Wiec bardzo dziękujemy wszystkim za to wsparcie, które tam jest bardzo potrzebne.

W imieniu organizatorów dziękuję bardzo za zaufane, jakim obdarzają mnie wszyscy, którzy wspierają tę akcję. Jestem dumny z tego, że mieszkam w Bochni, wśród tak wspaniałych ludzi. Serdecznie wszystkim dziękuję, ale też i ośmielam się prosić o dalszą pomoc, jeżeli będzie to możliwe. Zorganizujmy dzieciakom prawdziwego „polskiego” Mikołaja, będzie to dla nich wielkim wydarzeniem i miłą niespodzianką.

Stanisław Dębosz