Stan Wojenny – zbrodnia bez sądu i kary
Rocznica Stanu Wojennego co roku wzbudza duże emocje. Co roku 13 grudnia pod dom Wojciecha Jaruzelskiego przychodziły i przychodzą ludzie by zapalić świece i przypomnieć mu do czego wówczas doprowadził. Jeszcze do niedawna w dużych miastach szły marsze protestu, padały te same oskarżenia, te same żale. U wszystkich gotowała się wściekłość, bezsilność, niedowierzanie wywołane tym, że mijał rok za rokiem od kiedy strzelano do Polaków na ulicach, od chwili kiedy dosłownie rozjeżdżono czołgami kolejne polskie dążenie do wolności. Zmarnowano kolejne-lecie w budowie polskiej państwowości i nie było winnych. Od 40 lat nic się nie zmieniło.
Stan Wojenny wiązał się z wyprowadzeniem na ulice i do zakładów pracy wojska i milicji, wprowadzeniem doraźnego trybu karania, ograniczeniem praw do zgromadzeń, wprowadzeniem cenzury, podsłuchiwaniem rozmów, wprowadzeniem godziny milicyjnej. Internowano ponad 10 tys. najbardziej czynnych członków „Solidarności”, wytoczono setki procesów ale przede wszystkim zastrzelono 9 górników z katowickiej kopalni „Wujek”. Ludzie zginęli także na ulicach Trójmiasta i Wrocławia. Polacy w masowych strajkach mieli dość sowieckiej komuny i po roku względnej normalności i wolności nie chcieli powrotu do komunistycznego totalniactwa. Władze wykorzystały te nastroje także do swoich własnych rozgrywek.
Jednak jednym z bardziej bolesnych aspektów Stanu Wojennego było i jest brak rozliczenia jego sprawców. Brak wyroków i sądu nad tymi którzy na taki bieg spraw dali zezwolenie i go zaplanowali. Dlaczego Sprawcy Stanu Wojennego uniknęli wyroków i odpowiedzialności? Odpowiedź na to pytanie jest stosunkowo prosta.
Ludzie bezpieki uniknęli odpowiedzialności za Stan Wojenny oraz za cały druzgocący dla Polski i Polaków PRL ponieważ to oni kontrolowali procesem transformacji państwa i jeśli pojmować rok 89’ w kategoriach rewolucji ustrojowej to komunistyczna bezpieka, a nie Solidarność, tą rewolucję przeprowadziła i wygrała. W przypadku gdyby było inaczej zarówno gen. Jaruzelski jak i Kiszczak wraz z innymi generałami od lat siedzieliby w więzieniu lub już dawno zasądzono by im wyroki śmierci. Tak się jednak nie stało gdyż chronił ich niepisany nigdzie układ z Magdalenki.
By mieć świadomość co tak naprawdę się działo w roku 1981 trzeba wiedzieć, że w ówczesnej Polsce były trzy ośrodki władzy. Z tych trzech jeden dążył do całkowitego przejęcia władzy chcąc wyeliminować pozostałe. Walka o władze toczyła się między Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą – jako oficjalnie i jawnie rządzącą partią, między Służbą Bezpieczeństwa – jako bezpieką cywilną oraz WSI – Wojskowymi Służbami Informacyjnymi – jako bezpieką wojskową. Ta ostatnia najprawdopodobniej już od początku rządów Gierka – od kiedy dzięki gierkowskim kredytom poczuła „smak” prawdziwych pieniędzy – planowała przejecie kontroli nad państwem i jego finansami. Bank Handlowy utworzony wówczas przez służby do obsługi kredytów już wówczas służył do ich rozkradania. Paradoksalnie, strajki w roku 80’ spowodowane masowym niezadowoleniem Polaków z sytuacji społeczno-gospodarczej, były Wojskowym Służbom Informacyjnym jak najbardziej na rękę. Dużo wskazuje na to, że to służby wojskowe w pewnej części te strajki podsycały przez swoją agenturę. Sama SB miała w kręgach Solidarności 180 agentów z Wałęsą i Jurczykiem na czele. Archiwa wojskowe są niedostępne i trudno oszacować ilu agentów w Solidarności prowadziły służby wojskowe ale z pewnością nie mało. Głównym celem strajków w 1980 roku była nie tylko chęć manifestacji niezadowolenia ale i przeciwstawienie się zbankrutowanej polityce Edwarda Gierka. To było także celem WSI, wysadzenie Edwarda Gierka z funkcji I sekretarza. I to się udało. Gierek został przecież przez wojskowych internowany w ośrodku w Głębokiem koło Koszalina. Po co? Czy zagrażał ustrojowi? Zupełnie nie zagrażał. Został internowany by pokazać wszystkim kto tu rządzi. By pokazać, że od roku 1980 rządzą Wojskowe Służby Informacyjne i SB, a nie Partia Robotnicza, nie towarzysze z PZPR. W niedługim czasie WSI rozprawiło się także z SB i całkowicie pozbyło się konkurentów do władzy. Słynne zdanie Kani, który ewidentnie wypowiadał się w imieniu WSI brzmiało: „Musimy zrobić krok do tyłu by później zrobić dwa kroki na przód”. Krok do tyłu oznaczało akceptować strajki i obalić Gierka ale i zalegalizować Solidarność, co było tego konsekwencją. Dzięki temu Polska na rok znormalniała, zalegalizowano wolne związki zawodowe i Solidarność. Dwa kroki na przód oznaczało jednak później tą Solidarność rozjeździć czołgami ogłaszając Stan Wojenny i przywrócić stary porządek. I tak się też stało. Gierka i partię obalono. Służby wojskowe przejęły władzę. Kosztem takiej operacji była legalizacja na rok Solidarności. Jednak jak pokazał rok 1981 Solidarność nie była siłą która bezpiece wojskowej mogła zagrozić. To nie Solidarność była siłą rozgrywającą. Solidarność była rozgrywana przez służby wojskowe i SB. To one pozwoliły na jej legalizację by później brutalnie ją spacyfikować i odesłać w niebyt. Taka operacja była konieczna by pozbyć się konkurentów do władzy nad państwem, a takim dla WSI i SB była partia. Masowe strajki i niezadowolenie społeczne były wykorzystane przez ośrodki komunistycznej władzy do rozgrywek między sobą.
Także tzw. przywódcy Solidarności (Michnik, Geremek, Mazowiecki, Kuroń, Wałęsa, Jurczyk i inni) to starannie dobrani przez służby PRLowskie ludzie. Mieli stanowić parawan za którym ludzie wojskowej bezpieki kontynuowali przejmowanie majątku państwowego i rozkradanie państwa. Późniejsze rozmowy w Magdalence i Okrągły Stół temu właśnie służyły. Służyły temu by dobrani przez WSI do nowej władzy ludzie w zamian za podzielenie się nią pilnowali ich bezkarności i ich interesów. Utrzymujący się przy władzy komuniści doskonale wiedzieli, że cały PRL wraz z całym blokiem wschodnim się rozsypuje i nie ma już dla niego ratunku. Mając prawie dekadę spokoju po wprowadzeniu Stanu Wojennego i przejęciu kontroli nad państwem mogli spokojnie przygotować ewakuację, tzw. transformację ustrojową i zaplanować sobie przyszłość.
Od wielu lat pojawiają się sugestie, że brak rozliczenia sprawców Stanu Wojennego to skutek nieudolności sądów, brak dowodów czy wyższa konieczność która oznaczała wówczas, że jak nie my to ONI [Sowieci] wjadą. Ale odpowiedzi na pytanie dlaczego komunistyczni przestępcy unikneli kary udzielił już podczas rozmów w Magdalence sam Lech Wałęsa. Jego wypowiedź została zarejestrowana przez kamery Kiszczaka zainstalowane w budynku Magdalenki i zamieszczona w filmie dokumentalnym: „Skazani na siebie”. Kilka miesięcy przed Okrągłym Stołem, w bardzo jasnych słowach, siedząc przy stole z gen. Kiszczakiem i do niego je kierując Wałęsa powiedział: „Teraz liczymy na wspaniałomyślność. Liczymy, że oddacie to co cesarskie. Teraz prosimy o to byście bez dyskusji oddali to o co się już umówiliśmy, a więc nie ma wolności bez Solidarność … by nie było konfliktów, trzeba to przed Okrągłym Stołem załatwić, jak najszybciej, co umożliwi nam istnienie, a i my pomożemy abyście i wy istnieli.”
Z tych słów wynika bardzo jasno, że jedni mają zaistnieć by pomóc istnieć drugim. Ponad głowami Polaków uzgodniono, kto i w jaki sposób będzie nimi rządził. Wybrani starannie przez gen. Kiszczaka ludzie tzw. „opozycji” mieli zaistnieć po to by pomóc istnieć przychylającym im nieba i otwierającym dla nich ministerstwa skompromitowanym komunistom. Dzięki temu do dziś utrzymuje się układ władzy, w którym ówczesna opozycja i opierające się na niej partie, strona Solidarnościowa, uchodzi za tzw. prawicę, która de facto podpisała, oczywiście dla dobra Polski, przysłowiowy pakt z diabłem. Przy okazji wyszło także na jaw porozumienie które zakładało niedopuszczenie do władzy tych sił prawicowych, które na rozmowy w Magdalence się nie zgadzały. Takie posunięcie zaplanowano już wcześniej podczas słynnych rozmów Jacka Kuronia z płk. Lesiakiem. Dlatego przez tak długie lata i obecnie w sejmie w większości zasiadają partie które poniekąd dostały zezwolenie na działalność polityczną podczas ówczesnych rozmów. (Wyłomem jest tu Konfederacja).
Komentując później swoje słowa Lech Wałęsa, zadowolony jak zawsze z siebie, stwierdził: „Kto by zrobił to lepiej – finezja. To nie na dzisiejsze czasy, to oczywiste. Nie mogliśmy szarżować, nie mogliśmy narażać na niebezpieczeństwo. Musieliśmy próbować możliwie bezpiecznie, ostrożnie zmieniać kraj. Natomiast, nierozważni ludzie mówią, że można było więcej. Może i było można ale wtedy ja i my liczyliśmy do maksimum ale wtedy maksimum wyglądało jak wyglądało”.
Tak wyglądała, choć w dużym uproszczeniu, umowa i fundamenty przyszłego ustroju tzw. III RP. Późniejszy Okrągły Stół był już tylko telewizyjną maskaradą, widowiskiem dla ludzi, którzy mieli uwierzyć, że opozycja wygrała i obaliła ustrój komunistyczny, a przyparci do muru działacze komunistycznego aparatu oddają władze. W rzeczywistości było to starannie zaplanowane porozumienie podzielenia się władzą z wybranymi ludźmi, którzy jak się za niedługo kazało w dużej części należeli do agentury PRLowskiej. Porozumienie pod konkretnymi warunkami.
Wracając do słów Wałęsy. Owszem można wierzyć, że nie można było więcej, choć niektórzy w innych krajach wiedzieli, że można było. W Czechosłowacji i w NRD archiwa otwarto i ludzi komunistycznego reżimu rozliczono. U nas się tak nie stało. Zawarto umowę, która już na samym początku zawierała w sobie znamiona przestępstwa i niegodziwości.
I w ten właśnie sposób zmienili ten kraj. Zmienili tak, że zbrodnia pozostała bez kary. Zmienili tak, że gen. Jaruzelski jak i Kiszczak od samego początku wiedzieli, że „osądzi ich już tylko historia”, spokojnie dożywając swych dni. Mimo faktu działania w obcej komórce szpiegowskiej jaką była radziecka Informacja Wojskowa, mimo świadomemu zaplanowaniu wojny przeciwko własnemu narodowi, składaniu próśb do władz ZSSR o pomoc w tej wojnie, Wojciech Jaruzelski i inni wojskowi którzy, jak stwierdził IPN, kierowali „Związkiem zbrojnym o charakterze przestępczym” (co jest niczym innym jak definicją mafii), do końca swych dni mieli się dobrze i tylko od czasu do czasu bywali w sądzie.
Ówcześni komuniści zmienili ten kraj tak gdyż tzw. wspomniani wcześniej przywódcy Solidarności - Michnik, Geremek, Mazowiecki, Kuroń, Wałęsa, Jurczyk, Frasyniuk, Bujak i inni - pomogli IM zaistnieć. Zmienili tak, że ani Józef Oleksy, ani minister Milczanowski mimo, wzajemnych, publicznych oskarżeń o najcięższe przestępstwa zdrady państwa nigdy nie ponieśli za to żadnej odpowiedzialności, a proces jak w przypadku gen. Jaruzelskiego czy Kiszczaka był tylko farsą. Do dziś bowiem działa układ z Magdalenki, który niektórzy streszczają do zwrotu: „My nie ruszamy waszych, a wy naszych”. Działa ten układ doskonale i niestety, niewiele wskazuje na to, by sędzią w sprawie Stanu Wojennego był już ktoś inny jak tylko historia. Niewiele też wskazuje na to by składane co wybory uroczyste obietnice o rozliczeniu z afer drugiej strony miało się kiedykolwiek zrealizować. Bo i PiS i PO wie, że gryźć się można w telewizji ale ostatecznie „My nie ruszamy waszych, a wy naszych”. Tylko czy państwo oparte na zbrodni bez kary może być państwem pod jakimkolwiek względem zdrowym? Rewolucja Solidarności – jak chcą w nią niektórzy wierzyć - mająca na celu zbudowanie uczciwego czy zdrowego państwa niestety się nie powiodła. Spod kurateli Moskwy wybrana starannie przez Kiszczaka „nowa kadra polityczna ” III RP wraz z roszczeniowym poPRLowskim elektoratem, zaprowadziła nas prosto pod kuratelę Brukseli i Berlina. A firma BAKOMA (Od Barański, Komorowski, Mazur - cóż za nazwiska) do dziś serwuje nam wspaniałe jogurty.
Paweł Wieciech
Czasbochenski.pl POLECA: