Kategoria: Kultura
Opublikowano: 2012-05-31 13:47:12 przez system

KOMBII czy KOMBI - kto wystąpi w Smykowie?

<html />

Już 3 czerwca na zakończenie Dni Bochni zagra nam zespół KOMBII i zapewne znowu, tym razem na żywo usłyszymy: „Słodkiego, miłego życia, bez chłodu głodu i bicia…” Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że nie będzie to ten sam zespół, który skomponował i nagrał tamtą piosenkę w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku.

/media/data/upload/Maj/Maj 2012/kombii.jpgZabraknie w nim serca, rdzenia, ducha sprawczego czyli Sławomira Łosowskiego, założyciela i przez długi czas – lidera zespołu. Pochodzący z Gdańska Łosowski, jest elektronikiem z wykształcenia a muzykiem z powołania. Początkowo interesował się muzyką eksperymentalną i realizował to w założonej przez siebie grupie Akcenty, która później, po dokooptowaniu Grzegorza Skawińskiego i Waldemara Tkaczyka przekształciła się w legendarne Kombi. Łosowski był klawiszowcem i dzięki swoim umiejętnościom elektronika przerobił radzieckie organy Junost, nadając im niepowtarzalne brzmienie, które oprócz melodii i tekstów stało się znakiem rozpoznawczym Kombi.

Zespół rozpadł się na początku lat 90. I to Sławek Łosowski był tym, który odszedł. Zadecydowała choroba żony na stwardnienie rozsiane, która wymagała od lidera Kombi stałej obecności w Gdańsku. Koncerty odeszły do przeszłości. Sławek już wcześniej miał studio nagraniowe, w którym rejestrował wszystkie utwory Kombi. Po odejściu z zespołu zajął się tym właśnie – nagrywaniem muzyki, co pozwoliło mu zarabiać na życie a jednocześnie – być blisko żony.

Po wielu latach zrodził się pomysł aby reaktywować Kombi w dawnym składzie. Przy okazji Sopotu 2003 odtrąbiono nawet w prasie, że zespół w istocie się odrodził. Nie była to jednak prawda. Kombi bez Łosowskiego to już nie jest Kombi, a jego właśnie dawni koledzy nie chcieli widzieć w swoim składzie. Mimo, że sam Łosowski był chętny do reaktywacji.

Oczywiście, nikt z kolegów mu nie powiedział tego wprost, łącznikiem między Sławkiem a zespołem był Jacek Sylwin, który od początku był menagerem Kombi, a potem pomagał przy powstaniu Komb2. (Trzeba dodać, że w ostatnim czasie Jacek Sylwin patronuje również powrotowi Łosowskiego do muzyki). Używanie nazwy Kombi stało się przedmiotem sporu pomiędzy Łosowskim a pozostałą częścią grupy. Dawny lider uważał, że narusza to jego prawa autorskie. W liście do fanów 9 lat temu Łosowski pisał: (…) nie zaakceptowałem powstania Kombi2. Nadal temat mojego finansowego zadośćuczynienia pozostał wyłącznie problemem ich sumienia”.

Na stronie http://kombiitoniekombi.blog.onet.pl/ ostatni wpis pochodzi z 2009 roku i wynika z niego, że od tamtej pory nic się nie zmieniło, w dalszym ciągu koledzy budują swój nowy zespół, zwany teraz KOMBII, korzystając ze sławy i dorobku grupy stworzonej przez Łosowskiego. Trudno się oprzeć wrażeniu, że nawet charakterystyczna łysina Łosowskiego na zdjęciach promujących zespół jest naśladowana przez tę, która należy do Grzegorza Skawińskiego.

Ale do tej pory emocje się pewnie wypaliły po trochu i dawny lider jest w dalszym ciągu otwarty na możliwość wspólnych występów.

Co sprawiło tak naprawdę, że koledzy nie chcą zaakceptować w swoim gronie swego dawnego klawiszowca? Pewnie żeby to wyjaśnić należałoby wejść na grząski teren wzajemnych relacji, niechęci, uprzedzeń… A takie pokonać jest najtrudniej. Słabe więc mamy szanse usłyszeć jeszcze raz dawne Kombi w niezmienionym składzie i brzmieniu, tym bardziej że wiekszość Komb(atantów) oscyluje wokoło 60-tki. Ale stara mądrość głosi: nigdy nie mów nigdy!...