„Prowokacyjny” Wołyń 1943
Miesiąc temu odbył się w Krakowie happening, zorganizowany przez posła PO Bogusława Sonika. Polegał on na pomalowaniu cokołu po byłym pomniku marszałka Koniewa w żółto – niebieskie kolory. O tym geście solidarności z walczącą Ukrainą donosiło wiele mediów, podkreślając spontaniczny udział w wydarzeniu mieszkańców Krakowa.
Dziś „nieznani sprawcy” dopisali sprayem na cokole: WOŁYŃ 1943.
Jak podaje portal naszemiasto.pl, Bogusław Sonik uznał to za prowokacje, element putinowskiej propagandy, usiłującej skłócić dwa bratnie dziś narody: polski i ukraiński.
Czy rzeczywiście Putin maczał w tym swoje brudne palce? Czy dzisiejszy napis nie jest czasem efektem zamiatania sprawy rzezi Wołyńskiej pod dywan, prób przemilczania a nawet bagatelizowania sprawy zamiast rzetelnego jej rozliczenia? „To było przecież tak dawno!” - mówi wielu, zapominając, że Holocaust był dokładnie w tym samym czasie.
Dość wspomnieć, że prezydent Andrzej Duda nie wziął ani razu udziału w uroczystościach upamiętniających rzeź swoich rodaków, i to na długo przed wojną na Ukrainie.
Z kolei prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zelenski całkiem niedawno stwierdził w publicznym wystapieniu, ze „my (Ukraińcy) nigdy nikogo nie mordowaliśmy na naszej ziemi”. Czy zatem dzisiejszy incydent nie jest raczej krzykiem rozpaczy, bezradności kogoś, kto nie może się z przemilczaniem Wołynia pogodzić?
Elzbieta Bachmińska