W Bochni o edukacji domowej – jak to działa? Dlaczego szkoła państwowa kuleje?
16 października na bocheńskim Rynku spotkali się propagatorzy i zwolennicy edukacji domowej, jednej z form edukacji szkolonej dzieci i młodzieży, która już od wielu lat jest pełnoprawną, alternatywną formą edukacji stacjonarnej, gdzie obowiązek szkolny spełnia się poza tradycyjną szkołą.
Państwowa szkoła nie u wszystkich budziła i budzi zachwyt. Centralnie planowana i przechodząca z rąk do rąk w zależności od wyniku wyborów, raz podlegała lepszym raz gorszym ministrom, raz czerwonym czy tęczowym, unijnym czy kosmopolitycznym komunistom, raz wolnościowym, patriotycznym i konserwatywnym politykom chcącym jak najlepiej zorganizować polską edukację. To podleganie edukacji często zmieniającym się nadzorcom z tej czy innej opcji politycznej powoduje, że szkoła i edukacja jest miejscem niestabilnym, źle i chaotycznie organizowanym i podlegającym zmieniającej się takiej czy innej indoktrynacji, takim czy innym rozwiązaniom organizacyjnym. Przykład – raz mamy gimnazja, raz nie mamy, minister wprowadza tzw. edukacją zdrowotną, a rodzice tego nie chcą, raz redukujemy historię czy biologię, innym razem dokładamy materiał, raz zwiększamy liczbę godzin religii, raz chcemy ją wyrzucić, raz dokładamy takie czy inne lektury, innym razem je wyrzucamy i tak w kółko zależnie jaki ten czy inny rząd ma zapatrywania. Co więcej, od ostatnich kilku lat wdrażane jest tak zwane nauczanie włączające. Taka forma edukacji została wymyślona przez lewicowe kręgi ideologiczne i zaakceptowana m.in. przez Unię Europejską i tym samym przez ministerstwo w Polsce. Jej założenie to walka z wykluczeniem dzieci niepełnosprawnych, także tych z dużymi deficytami umysłowymi. Dlatego likwiduje się szkoły specjalne i systematycznie wpycha uczniów niepełnosprawnych, także tych głęboko upośledzonych, do szkół z dziećmi zdrowymi. Na nauczycieli nakłada się obowiązki modyfikowania lekcji by przystosować nauczanie pod tych słabszych i upośledzonych uczniów np. zwalnianie tempa tłumaczenia, liczne powtarzanie, zwracanie większej uwagi takim uczniom, modyfikowanie programu itp. Taki sposób prowadzenia lekcji wyklucza i dyskryminuje dzieci zdrowe, którym dwa czy trzy razy powtarzać nie trzeba. Takie rozdwojenie nauczyciela i zmuszanie go by uczył jednocześnie dzieci z deficytami i dbał o uczniów zdrowych nie ma żadnego sensu, mocno obniża poziom nauczania i dezorganizuje szkołę. Nie wspominając już o tym, że demotywuje to uczących także z powodu biurokracji w jaką zostali wciągnięci. Edukacja włączająca to chora utopia. Negatywnych przykładów w zarządzaniu szkołą jest bardzo dużo. Co bardziej przenikliwi rodzice już dawno to zauważyli i wolą, również i z innych powodów, uczyć swoje dzieci przez system edukacji domowej lub dokładać do edukacji prywatnej.
Czasbochnski.pl rozmawiał z rodzicami dzieci, którzy uczą je w trybie nauczania domowego, które wymaga dużego zaangażowania czasowego z ich strony. Jedna z rodzin z którą rozmawialiśmy uczestniczy w tej formie nauczania już od dziesięciu lat, a co dodatkowo jest ciekawe, posiada sześcioro dzieci. Rząd jednak robi wiele by taką edukację utrudnić czy całkiem zlikwidować. By jak to się wyraziła kiedyś minister Zalewska „dzieci przestały wyciekać z systemu”. Dla marksistów bowiem dzieci nie należą do rodziców ale są państwowe.
Czasbochenski.pl - Co spowodowało, że wybraliście państwo taki model nauczania?
- Na początku, kiedy nasz najstarszy syn miał iść do szkoły zastanawialiśmy się długo do jakiej szkoły go zapisać. Ostatecznie stwierdziliśmy, że edukacja domowa będzie najlepszym sposobem nauczania. To było już 10 lat temu. Spotkaliśmy wówczas większą grupę osób, które edukują domowo. Zapoznaliśmy się z nimi i po rozmowach i zastanowieniu podjęliśmy decyzję, że edukacja domowa to chyba jest najlepszy sposób bo jednak to dziecko możemy mieć pod kontrolą, w sensie, że możemy mieć na niego stały wpływ, ale też możemy kontrolować to czego on się uczy. Możemy też rozwijać jego zainteresowania, będziemy widzieć jak on się rozwija. Mieliśmy dla niego więcej czasu przez to, że nie miał takich wypełniaczy, zajęć, które nie są takie istotne. Mogliśmy się skupić na tym co robi. On akurat jest typowym umysłem ścisłym, matematycznym i w tę stronę się rozwija. Uczy się bardzo dobrze z każdego przedmiotu, ale szczególnie z przedmiotów ścisłych. Egzamin ósmoklasisty zdał na 100 % i od zeszłego roku robi liceum. Postanowiliśmy, że każde z naszych dzieci na poziomie szkoły podstawowej, a mamy ich sześcioro, będziemy edukować domowo. Potem dajemy im możliwość wyboru i właśnie syn wybrał kontynuowanie nauki w szkole średniej poprzez edukację domową. Miał możliwość dostać się wszędzie gdyż wszystkie egzaminy zaliczył w na 100%, ale jednak zdecydował się na edukację domową, bo zobaczył, że to jest najlepsze dla niego, bo będzie mógł zorganizować swój czas i rozwijać to co lubi.
Czbochenski.pl – co z pozostałymi dziećmi?, czy też edukujecie je w domu?
- Tata - Córka jest w ósmej klasie, syn jest w szóstej klasie, a z tej drugiej grupy młodszych dzieci najstarszy ma pięć lat więc w przyszłym roku zacznie zerówkę i też będzie to edukacja domowa.
Czasbochenski.pl – a jak wygląda na co dzień wasza praca z dziećmi?
-
Tata - mamy już swoje doświadczenie i uczymy ich razem, ja i żona. Oczywiście, mamy podział na przedmioty, kto których uczy i tak uczymy dzieci aż do ósmej klasy. W liceum dalej uczą się domowo, ale już same. Mają dodatkowe zajęcia kierunkowe. Syn, który jest już w trzeciej klasie (zainteresowania matematyczne) ma takiego mentora, nauczyciela, który pomaga mu się rozwijać. Widzimy, że idzie do przodu i lubi to.
-
Mama – w liceum nie czujemy się na siłach aby sprostać wymaganiom programu nauczania i dlatego korzystamy z pomocy ludzi, którzy w profesjonalny sposób dalej ich poprowadzą. Natomiast córka która jest teraz w ósmej klasie ma zupełnie inne zdolności. To jest humanistyczny, językowy umysł. Mówi, że matematyka jej się dłuży, natomiast lekcja z języka tak szybko mija. Uczy się angielskiego, hiszpańskiego i sama z siebie zaczęła się uczyć niemieckiego. Na wszystko znajduje czas. Również to wynika z dobrej organizacji. Mamy taki harmonogram dnia, mamy zasadę, że pobudka o siódmej. Wszystkie dzieci wstają rano, powtarzają sobie przez 10- 15 minut te lekcje, które mają mieć w tym dniu, a mają zazwyczaj 3-4 lekcje. Około 9-tej jest śniadanie a po śniadaniu zaczynamy się uczyć.
Czasbochenski.pl – Dzielicie między sobą obowiązki a to przekłada się pewnie na wybór przedmiotów jakich uczy tata a jakich mama?
-
Tata – ponieważ jestem stomatologiem, uczę przedmiotów ścisłych, - matematykę, fizykę, chemię i biologię. Przez pierwsze trzy lata żona ma nauczanie początkowe a potem, w wyższych klasach, przejmuje pozostałe przedmioty – język polski, język angielski, historię, geografię.
-
Mama – ja jestem protetykiem stomatologicznym, higienistką, ale pierwsze moje wykształcenie to jest administracja samorządowa-politologia. Z tego tytułu zajmuję się humanistyką, a mąż pozostałymi przedmiotami. Generalnie również zajmuję się domem. Mieszkamy w Bochni.
Czasbochenski.pl – A jak kształtują się koszty takiej edukacji?
- Mama - jest sporo rodzin, które wybrały edukację domową i uważają, że jest to wybór po prostu tańszy. Jedna z mam powiedziała mi, że ma problem ze swoim synem, gdyż nie stać ją na firmowe ubrania i z tego powodu w szkole stacjonarnej jest po prostu wykluczany. Zastanawia się nad edukacją domową, jak mówi szkoła dla niej dużo kosztuje. Kosztuje to aby nadążyć za rówieśnikami, a drugie to są wycieczki szkolne oraz korepetycje.
Czasbochenski.pl – w jakim zakresie merytorycznym państwo poruszacie się w tej formie edukacji? Czy macie do spełnienia jakiś program nauczania?
-
Tata - Każde dziecko musi być zgłoszone do jakiejś szkoły, a my mamy wypełnić podstawę programową dla każdej klasy, bo to jest materiał obowiązujący na egzaminie, który odbywają dzieci na koniec każdego roku szkolnego. Tak naprawdę może to być każda szkoła. Istotne jest, aby wybrać taką szkołę, która zna się na edukacji domowej. Natomiast sposoby edukacji są różne. My wybraliśmy taki, że mamy książki, które są w szkole normalnie i dostajemy je w szkole.
-
Mama - albom kupujemy je sami jeżeli uznamy, że inne są bardziej odpowiednie dla naszych dzieci. Uważamy, że książki wydawnictwa Nowej Ery do przedmiotów ścisłych się nie nadają i dla tego zakresu nauki wybraliśmy Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe, natomiast do pozostałych przedmiotów, generalnie humanistycznych, korzystamy z wydawnictwa Nowej Ery. Trzymamy się podstawy programowej.
Czasbochenski.pl – pewnie państwo decydujecie o czasie nauki dla danego przedmiotu zważywszy na potrzeby zainteresowań i możliwości percepcji waszych dzieci?
-
Mama - z Marianką, córką, ja język polski robię w dwadzieścia minut, a z mężem na przykład matematyka to bita godzina musi być. Z synem to niestety i były łzy po jednej i po drugiej stronie, a z Barnabą to nieraz tata poruszał tematy z wielu lekcji matematyki.
-
Tata - jeżeli widzę, że coś nie idzie to poświęcam więcej czasu na przerobienie materiału. I jeszcze dodatkowa korzyść to to, że jeżeli chcemy udać się gdzieś na wycieczkę, choćby w tygodniu, to nadrabiamy materiał w sobotę.
Czasbochenski.pl – co możecie państwom powiedzieć o wynikach nauczania waszych dzieci i w jaki sposób są one weryfikowane?
- Tata - zawsze na koniec roku szkolnego podczas egzaminów z całego roku szkoła weryfikuje wiedzę naszych dzieci. Terminy egzaminów ustalamy ze szkołą i jest to zazwyczaj okres kwiecień, maj. Jest też pewna specyfika edukacji domowej i takich końcowych egzaminów. Inaczej się egzaminuje ucznia, który jak w naszym przypadku ma egzamin z całego roku niż takiego uczącego się stacjonarnie w szkole, który pisze sprawdziany okresowo. My wybraliśmy taką szkołę, która ma tzw. karty pracy jakby z każdego działu, z każdej części są pytania, i dziecko musi opracować pytania z każdego działu i to jest forma takiej powtórki dla niego. Natomiast do egzaminu ma pytania egzaminacyjne wybrane przez dziecko z całego zakresu wiedzy z danego przedmiotu i ma je przygotować w formie prezentacji. Egzamin jest pisemny i również ustny. Nauczyciel egzaminujący stosując formę ustną łatwo może się zorientować czy dane dziecko w odpowiednim zakresie przyswoiło wiedzę zgodnie z podstawą programową dla danego przedmiotu. Szkoła dostaje subwencje dla każdego ucznia, który odbywa nauczanie w systemie domowym. Od pewnego czasu szkoły mają obniżaną wysokość tej subwencji. W 2016 roku było pierwsze obcięcie tej subwencji. Do szkoły trafia 60% subwencji w stosunku do ucznia stacjonarnego. Szkoła przeznacza te kwoty na egzaminy, na lekcje dodatkowe i na stypendia. Jak byliśmy w jednej ze szkół w Warszawie zapisani to dostaliśmy stypendium roczne w wysokości 250 zł na jedno dziecko, wtedy mieliśmy u nich dwójkę dzieci i za te pieniądze - 500 zł + nasz dodatek 250 zł kupiliśmy im pierwszy tablet. Teraz obcinają tak bardzo te subwencje, do tego stopnia, że szkoła, która ma w nauczaniu domowym więcej niż 96 uczniów to dostaje tylko 100 zł na ucznia, a na dziecko w systemie stacjonarnym powyżej 500 zł. Doszło do tego, że w liceum w pierwszej klasie, w której jest 14 przedmiotów, a to jest 14 egzaminów, musimy zapłacić czesne ponieważ szkoły nie stać na egzaminy.
Dlatego chcielibyśmy powiedzieć tutaj pani minister oświaty, że my się nie godzimy na dyskryminowanie. Płacimy podatki, sami uczymy swoje dzieci i jeszcze jesteśmy za to karani.
Zadaliśmy parę pytań dzieciom państwa udzielającym nam wywiadu. Marianka, córka państwa zapytana co sądzi o tej formie nauczania odpowiedziała tak:
Ja sadzę, że jest to najlepsza forma nauczania choć czasami się nie chce wstawać. Za to mam dużo czasu na swoje hobby i żeby rozwijać jakieś nowe pasje. Nie musimy tak długo siedzieć nad książkami, nie jesteśmy tacy zmęczeni na koniec dnia. Możemy więcej czasu spędzać z rodzeństwem i z rodzicami. Z rozmów z koleżankami wiem, że muszą czasami wstawać już po szóstej rano. Ja zdecydowanie mam o wiele lepiej. Jestem za tą formą edukacji.
Rozmawialiśmy również z Barnabą, najstarszym synem i zapytaliśmy jaki jest jego stosunek do nauczania domowego?
Barnaba - spoko, jestem za edukacją domową.
A jak ci się podoba wstawanie o siódmej rano?
Barnaba - dzieci uczący się w szkole wstają jeszcze wcześniej i co ważne mniej czasu tracę na naukę bo w szkole trzeba swoje wysiedzieć. Czuję się wolnym człowiekiem.
Historia edukacji domowej w skrócie
Historia edukacji domowej sięga zarania dziejów. Pierwsze pisemne wzmianki o nauczaniu domowym pojawiły się w I wieku za sprawą starogreckiego pisarza i filozofa Plutarcha, pochodzącego z greckiego miasta Cheronea. Plutarch, żyjący w latach 50-125 w dziele „Wychowanie dzieci” podkreślił odpowiedzialność rodzica za wychowanie dzieci. Pisze on o konieczności świadomego wyboru nauczyciela dla swojego dziecka oraz o konieczności systematycznego sprawdzania postępów w nauce. Zaleca rodzicom okresowe kontrolowanie nauczyciela - czy spełnia ich oczekiwania.
Odniesiemy się do stanu umocowania prawnego edukacji domowej obowiązującego w Polsce.
Aby móc skorzystać z tej alternatywnej formy nauczania rodzic musi złożyć wniosek do dyrekcji wybranej szkoły, a dyrektor szkoły wydaje zezwolenie na tę formę nauczania wydając decyzję administracyjną.
Ustawa z dnia 14 grudnia 2016 roku – Prawo Oświatowe a szczególnie art.37 tej ustawy umożliwia dyrektorowi szkoły, na wniosek rodziców, wyrażenie zgody na spełnienie obowiązku szkolnego i nauki poza szkołą pod warunkiem spełnienia określonych tą ustawą warunków w jakich ma się odbywać nauczanie domowe. Dotyczy to głównie zapewnienia realizacji podstawy programowej i zobowiązania się do przystąpienia przez dziecko do egzaminów klasyfikacyjnych. Raz w roku dziecko musi przejść przez roczne egzaminy klasyfikacyjne.
Edukacja domowa jest bezpłatna i nie wymaga od rodziców specjalistycznego wykształcenia, natomiast szkoła, która wyraziła zgodę na nauczanie domowe „swojego ucznia” dostaje odpowiednie subwencje od organów samorządowych.
Współcześni rodzice lub opiekunowie ucząc dzieci i młodzież w domu lub innym miejscu, mają bezpośredni wpływ nie tylko na postępy w nauce, ale również na stan emocjonalny swoich dzieci choćby poprzez poświęcenie im odpowiednio dobranego czasu do możliwości ich percepcji, a to skutkuje brakiem stresu u dzieci, a co za tym idzie powoduje łatwiejsze i szybsze opanowanie zakresu materiału nauczania. Wielokrotnie, rodzice chcąc wyposażyć swoje dzieci w wiedzę czy też umiejętności na najwyższym poziomie korzystają z pomocy profesjonalnych korepetytorów, szczególnie w odniesieniu do języków obcych czy też przedmiotów ścisłych głównie dla dzieci zdobywających wiedzę w zakresie szkoły ponadpodstawowej.
Ten rodzaj edukacji zyskuje na popularności i według statystyk w 2021 roku w tym trybie uczyło się 19 947 dzieci i młodzieży, w 2022 – 31 770, w 2023 – 42 329, w 2024 - 53 968 dzieci, a od stycznia 2025 liczba ta wzrosła do 63 917 uczniów.
K. Stompór
P. Wieciech
W tekście wykorzystano fragmenty z -Historia uczenia się w domu – tekst Maria Racewicz- Historyczne korzenie edukacji domowej - Uniwersytet Warmińsko -Mazurski.