Kategoria: Kultura
Opublikowano: 2014-06-14 22:14:08 przez system

Blues, rock, soul… święta Bochni dzień drugi

I znów muzyka na Rynku przemówiła do naszych uszu, a gitara basowa zapukała do serc. „Dzień dobry Bochnio, witaj podkrakowska stolico muzyki!” – powiedział Marcin Furmański podczas koncertu zespołu Giganci Gitary.

Zanim to się stało wystąpił mniej utytułowany, choć nie mniej żywiołowy, krakowsko – bocheński zespół „Skazani”, ze swoim charyzmatycznym solistą Krzysztofem Lelkiem. Zaśpiewali trochę coverów znanych wykonawców, w tym Stana Borysa i Ryśka Riedla, a także kila swoich piosenek. M.in. tego bluesa o miasteczku, którego ulice pustoszeją po zachodzie słońca. Wypisz – wymaluj: Bochnia. Bochnia zazwyczaj ale nie dziś, podczas jednego ze swoich Dni. Nawet ulewny chwilami deszcz nie zatrzymał miłośników muzyki w domu.

Giganci Gitary mieli znacznie więcej szczęścia. Przestało lać niemal z chwilą, kiedy pojawili się na scenie w składzie: Ryszard Sygitowcz, Jacek Królik, Mieczysław Jurecki, Marcin Furmański (wokal) i – gościnnie Maciej Pintscher.
Trzeba przypomnieć, że skład zespołu jest płynny, do każdego koncertu zapraszany jest inny muzyk. Muzykom pod żadnym pozorem nie wolno dokonywać prób, najwyżej – przez telefon. Trzeba być naprawdę muzycznym gigantem, żeby zgrać się na gorąco, podczas koncertu, ba! improwizować i prowadzić muzyczne dialogi! Tylko najwyższa pólka może sobie poradzić z takim wyzwaniem. I Giganci w Bochni poradzili sobie: rozgrzali do białości zgromadzonych, zmarzniętych i często – przemokniętych widzów. Porywające rytmy nie jednego i niejedną skłoniły do szalonego tańca na bruku, a las rąk falował w górze.

Jakby na potwierdzenie słów Marcina Furmańskiego o podkrakowskiej stolicy muzyki, jeden z utworów poświęcono zmarłemu niedawno Jarkowi Srodze, gitarzyście zespołu 4 Szmery, a do wspólnego grania zaproszono innego naszego ziomka, Piotra Lekkiego. Repertuar Gigantów jest olbrzymi: od porywających przebojów „metalowców” i ciężkiego rocka po rzewną Marię Elenę i motywy filmowe. Zespół z założenia nie nagrywa swoich płyt, istnieje tylko na koncertach. W chwili, kiedy piszą się te słowa koncert Gigantów wciąż trwa: akurat grają słynny „Hotel California” zespołu The Eagles. Kto nie słyszy, niech żałuje!

eb