Kategoria: Kultura
Opublikowano: 2018-05-23 21:36:17 przez system

Dom Książki znowu ożył!

Wernisaż i recital piosenkarki

Oj, działo się wczoraj podczas wernisażu niepełnosprawnego artysty Mikołaja Kastelika z Rychwałdu! Już samo miejsce tego spotkania miało pewien dramatyczny wydźwięk: lokal po odwiecznej, bocheńskiej księgarni, zamkniętej kilka tygodni temu.

54 – letni Mikołaj Kastelnik cierpi na niedorozwój kończyn i dlatego maluje trzymając pędzel w ustach. Wczoraj zaprezentował tę niebywałą sztukę publiczności szczelnie wypełniającej salę. Przybył do Bochni w otoczeniu najbliższych, w tym matki, która ciągle się nim opiekuje. Odpowiadał też na pytania widzów. Zapytany czy jest szczęśliwy, odpowiedział w pierwszej chwili, że tak. Potem jednak poprawił się: jestem zadowolony z tego co mam.

Druga część wieczoru to był recital Olgi Bończyk. Zaśpiewała głównie stare, polskie przeboje, które, jak sama wyznała, po prostu kocha. Ale wykonała też autorskie piosenki, z własnym tekstem. Min. o matce. Olga opowiadała, że oboje jej rodzice byli głuchoniemi, a dwoje uzdolnionych muzycznie dzieci było dla nich pełnym zaskoczeniem. Mimo to matka pozwalała im się uczyć muzyki, której sama nie słyszała. Wbrew smutkowi słów o mamie zanurzonej w ciszy, Olga Bończyk wraz z bratem byli nagrodą dla swoich niepełnosprawnych rodziców. Większą może niż wszystkie Oskary i Złote Lwy razem wzięte.
Podobnie zresztą jak matka Mikołaja Kostelika została nagrodzona – talentem plastycznym swojego tak bardzo pokrzywdzonego przez los syna.

Swoistym leit motivem tego występu były kłopoty z nagłośnieniem Artystce wydawało się, że podkład muzyczny brzmi chwilami zbyt głośno po to by za moment ścichnąć. Swoją narastającą irytację kierowała w stronę akustyka, który za swoim panelem sterowania musiał przeżywać istne katusze!
W końcu Jerzy Turek, organizator całego, powiązanego z Festiwalem wydarzenia wyjaśnił, że kiedy przejmowali lokal po księgarni, nie było tutaj w ogóle światła. Udało im się załatwić jedynie podłączenie prądu zmiennego.
– *A prąd zmienny, jak wiadomo, jest raz silniejszy, raz mocniejszy. I stąd dźwięk był raz zbyt głośny, a potem zbyt cichy!

*Tym błyskotliwym żartem rozładował całą sytuację. Artystka przeprosiła akustyka, za co dostała gorące brawa.