Kategoria: Bochnia - wydarzenia
Opublikowano: 2015-08-05 12:19:47 przez system

W trosce o ludzi wojewoda ogranicza tereny inwestycyjne

Środek upalnego, suchego lata to dobry moment, żeby się zająć... zabezpieczeniami przeciwpowodziowymi. Tym bardziej, że wojewoda małopolski, do spółki z Krajowym Zarządem Gospodarki Wodnej, szykują właśnie duże zmiany w tej dziedzinie.

Jakie są sposoby na zabezpieczenie mieszkańców przed powodzią? Oczywiście: budowa, wałów przeciwpowodziowych i zbiorników retencyjnych. Można też wyznaczyć tereny szczególnie zagrożone zalaniem i wydać zakaz wszelkich inwestycji na nich. O ile dwie pierwsze metody wymagają nakładów, i to ze strony państwa, a nie samorządów, o tyle ostatnia nie kosztuje prawie nic. Wystarczy sporządzić mapy wyznaczające tereny zagrożenia i ryzyka powodziowego, rozesłać je do zainteresowanych gmin i – mieć spokój z inwestycjami przeciwpowodziowymi na wieki wieków.

Takie mapy, w ramach projektu Informatycznego Systemu Ostrzegania Kraju przed zagrożeniami, powstały ostatnio (publikacja - 15 kwietnia 2015) dla 2 tys. km rzek w obszarze górnej Wisły. Zgodnie z nimi spod inwestycji będzie wyjętych znacznie więcej obszarów niż do tej pory. Wystarczy, że specjaliści z Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej ocenili, że na danym terenie ryzyko zalania występuje raz na sto lat (tzw. „woda stuletnia”), aby ten obszar został wyłączony spod rozwoju gospodarczego! Wskutek tej zmiany legnie w gruzach np. projekt Społecznej Strefy Aktywności Gospodarczej, wdrażany przez nasz powiat w Bochni, przy ul. Partyzantów. Jak twierdzi wojewoda małopolski w liście do prezydentów, burmistrzów i wójtów z 7 lipca 2015, za wyznaczenie nowych stref zagrożeń odpowiada unijna Dyrektywa Powodziowa.

Co to wszystko znaczy dla nas w praktyce? Otóż w obszarze górnej Wisły znacznie skurczą się tereny budowlane. Nie będzie można tam postawić nie tylko domu prywatnego, ale też żadnej firmy. Ba! W niektórych miejscach nie będzie można zasadzić nawet drzewa! Ale – wielu inwestorów już dostało pozwolenie na budowę na terenach, które teraz mają zostać uznane za zagrożone. Wiele inwestycji już powstało. Ich właściciele będą mieli pełne prawo aby zgłosić się do samorządów, które im pozwolenia wydały, o odszkodowanie. Często – wielomilionowe.

Mowa jest o tym w Stanowisku, jakie do wojewody małopolskiego wystosowały: Miasto Bochnia, Gmina Bochnia, Gmina Drwinia i Gmina Rzezawa 19 czerwca tego roku. „Nie ma zgody na takie rozwiązanie, które w konsekwencji doprowadzi do bankructwa samorządów i drastycznego zubożenia mieszkańców” - piszą wprost włodarze tych gmin. Przypominają zarazem, że tereny, które teraz chce się wyłączć jako „zagrożone”są zamieszkane i zagospodarowywane od wielu setek lat. Wzywają do zainwestowania w infrastrukturę przeciwpowodziową, a więc budowę, podwyższenie i umocnienie wałów, na co zarówno KZGW jak i RZGW mają pieniądze i co należy do ich zdań.

O skorygowanie planów prosi również w piśmie z 22 lipca tego roku starosta bocheński. Przypomina, że poprzednie mapy bezpośredniego zagrożenia powodziowego powstały w 2010 roku. Zostały sfinansowane ze środków Norweskiego Mechanizmu Finansowego i trudno przyjąć, że są błędne.

27 czerwca Rada Gminy Bochnia wystosowała rezolucję protestującą przeciwko nowym granicom terenów zagrożonych powodzią. Cały ten problem stał się także tematem listu do posła Włodzimierza Bernackiego, jaki 21 lipca wystosowała Gmina Bochnia. Z nadzieją, że stanie się on tematem poselskiej interpelacji.

Wszyscy pamiętamy, jak w czasie powodzi 2010 roku zapora w Dobczycach spuściła nadmiar wody, powodując zalanie wielu miejscowości nad Rabą, np. Proszówek, Damienic i Cikowic. Aby uniknąć na przyszłości takiego zagrożenia Rada Powiatu obecnej kadencji wystosowała do wojewody rezolucję, żądającą zwiększenia rezerwy zbiornika w Dobczycach, czyli po prostu – obniżenia lustra wody. W czasie powodzi jezioro dobczyckie mogłoby wtedy przyjąć więcej wody, a mieszkańcy byliby bezpieczniejsi. Ale... zbiornik dobczycki jest największym dostarczycielem wody pitnej dla Krakowa. Zwiększenie rezerwy oznaczałoby większe koszty „wydobycia” tej wody dla krakowskich wodociągów. Czyżby z tego powodu ciągle brak reakcji wojewody na wspomnianą rezolucję? Jak to zwykle bywa, decydenci liczą pieniądze, a cierpią na tym obywatele.

Nowe mapy zagrożenia powodziowego można zobaczć TUTAJ